Takiego oświadczenia się nie spodziewaliśmy. Jak się okazuje, 2K Games nie widzi nic złego w nasyłaniu ludzi na prywatne osoby w obronie… w sumie nie wiadomo czego.
Przecież praktycznie każdej nadchodzącej premierze towarzyszą przecieki. Jest to forma darmowej reklamy. Prawdziwe czy nie – nie ma to znaczenia. Wszyscy zainteresowani i tak albo już mają preorder, albo kupią grę krótko po premierze. 2K Games wydaje się być jednak mocno przewrażliwione na punkcie swoich nadchodzących gier i – przynajmniej w moim odczuciu – przegina pałę o 300%. No bo jak inaczej nazwać „prowadzone od 10 miesięcy dochodzenie w sprawie tego kanału”? Firma już naprawdę nie ma na co wydawać pieniędzy?
Wczoraj opisywaliśmy dość niewiarygodną sytuację z YouTuberem SuppMatto, który twierdził że do jego drzwi zapukali smutni panowie zatrudnieni przez 2K Games. Serwis IGN zwrócił się bezpośrednio do 2K Games z prośbą o odniesienie się do całej sytuacji. I chyba nikt nie spodziewał się, że podejdą do tej sprawy tak lajtowo. W oświadczeniu do IGN napisali:
Take Two i 2K bardzo poważnie podchodzą do bezpieczeństwa i poufności tajemnic handlowych. Podjęte przez nas działanie jest wynikiem 10-miesięcznego dochodzenia i historii tego twórcy, który czerpie korzyści z łamania naszych zasad, ujawniania poufnych informacji o naszym produkcie i naruszania naszych praw autorskich.
Brzmi groźnie. Szkoda, że przecieki wynikały z niedbałości Gearboxa a nie jakiegoś włamania, czy dzielenia się poufnymi danymi. Na Reddicie też pokazywały się całe tematy o przeciekach. Jak twierdzi SuppMatto, on osobiście nie odkrył tych przecieków. Dalej w oświadczeniu czytamy:
Informacje, które udostępnia na temat sytuacji są niekompletne, a w niektórych przypadkach nieprawdziwe. Wiele jego działań było nie tylko nielegalnych, ale negatywnie wpływały na doświadczenia innych twórców treści i naszych fanów w oczekiwaniu na grę.
I tutaj trzeba zatrzymać się na 5 sekund. Bo sprawa ma więcej niż jedno dno. Fakt – przecieki były w dużej mierze winą Gearboxa. W moim odczuciu SuppMatto nie złamał też żadnych umów, gdyż żadnych nie podpisywał. Nie był on żadnym insiderem czy dziennikarzem, którego dotyczy embargo. Za to pod jego filmami na YouTubie znajdowały się oferty, gdzie pisał, że za 5$ wsparcie kanału, udostępnia prywatnego Discorda z przeciekami Borderlands 3. I to w zasadzie jedyne, wątpliwe działanie SuppMatto. Ostatnia część oświadczenia to już typowa korpogadka:
Podejmujemy niezbędne działania w celu ochrony przed przeciekami i naruszaniem naszej własności intelektualnej, które nie tylko potencjalnie wpłyną na działalność naszą i naszych partnerów, ale co ważniejsze mogą negatywnie wpłynąć na doświadczenia fanów i klientów.
2K Games i Take-Two zdecydowanie przesadzają. Ich podejście jest kompletnie nieadekwatne do problemu. Wystarczyło skontaktować się z samym YouTuberem, powiedzieć „Ej, przestań publikować przecieki i jeszcze brać za to kasę, bo to nielegalne” a nie wszczynać prywatne śledztwo i nasyłać ludzi do domu SuppMatto. 2K Games osiągnie najpewniej efekt kompletnie odwrotny od zamierzonego. Już sam fakt, że Border 3 będzie exclusivem na Epic Games Store napsuł opinii tej gry. Teraz dochodzi jeszcze walka ogromnej korporacji z pojedynczym i do tego dość małym YouTuberem. Jest to przykładowe nadużywanie władzy i gracze czują się bezsilni. Bo jaką mamy gwarancję, że do drzwi Gramageddonu nie zapuka przedstawiciel 2K pewnego dnia? Powstał już hashtag #BoycottBorderlands3 – wszak klienci nie mają innego sposobu władzy nad korporacjami, jak tylko głosowanie portfelem.Mam przeczucie, że 2K Games niedługo zacznie ścigać się z EA i Bethesdą o miano najgorszego wydawcy gier.