Chyba każdy zna określenie „Bugthesda” i ich ślimaczy pośpiech w naprawianiu błędów. Tym razem sytuacja wygląda zgoła inaczej. No bo przecież nie można pozwolić, aby tak istotny element gry był wadliwy.
Wolfenstein: Youngblood zbiera bardzo mieszane recenzje. Tzn. od krytyków, bo gracze nie mają dla nowego Wolfa litości. Obecnie średni user score na Metacritic wynosi… zaledwie 2.5. Coopowy charakter gry nie spisuje się jakoś rewelacyjnie i twórcom ewidentnie zabrakło weny. Poza kilkoma elementami, gdzie wspólnie trzeba wcisnąć jakiś guzik, nie ma tu nic, czego gracz nie mógłby zrobić sam. Do majstersztyku kooperacji, jakim jest „A way out” brakuje lat świetlnych. Jak dla mnie, ta gra na pewno nie jest aż tak zła (takie 4/10), ale mogło być zdecydowanie lepiej. Grę męczy sporo mankamentów, jak złe zbalansowanie wrogów (bullet sponge), bardzo marne AI, słaby design lokacji, bardzo słaby feeling strzelania i ogólnie odejście od utartego przez ostatnie części schematu. No i mikrotransakcje… Co oczywiście graczom się nie podoba i dają temu wydźwięk. Może nie jest z tą grą AŻ tak źle, ale nie jest to też dobra gra.
Jak to zwykło w grach Bethesdy, Youngblooda męczą też bugi. Masa bugów, mniejszych i większych. Jednym z nich był bug-exploit, który pozwalał na nieograniczone zdobywanie waluty, którą normalnie trzeba zdobyć za realne pieniądze. I Bethesda – bardzo znana ze swojej opieszałości w naprawianiu bugów wszelakich – natychmiast wypuściła patcha, który owy exploit niweluje. Priorytety. Warto tylko dodać, że owy exploit wpływał jedynie na rozgrywkę singleplayer. I tak – doskonale wiem, że Wolfensteina robi inne studio (MachineGames) a Bethesda jest jedynie wydawcą, ale to wydawca najczęściej kładzie nacisk na kwestie związane z monetyzacją. Przykaz poszedł zatem na 99% z samej góry. Zamiast skupić się na poprawie grywalności, twórcy dolali tylko oliwy do ognia.
Wydawcy oszaleli na punkcie dodatkowych płatności w grach. Pisałem o tym tutaj i tutaj. Nie mają kompletnie żadnych hamulców, a Bethesda wiedzie ostatnio tutaj prym. Wystarczy wspomnieć o obłudnych mikropłatnościach w Fallout76, które nijak się miały do wartości otrzymanych przedmiotów. Do tego, pomimo katastrofalnego stanu gry, Bethesda nadal próbowała wycisnąć każdego, dodatkowego dolara z tego gniota. Do tego teraz dochodzi naprawdę bzdurne monetyzowanie Wolfensteina… Bethesda do tej pory wykorzystywała pobłażliwość swoich fanów. Cierpliwość klientów chyba się jednak skończyła. Youngblood, to jak na razie najgorzej oceniany przez graczy tytuł od tego wydawcy. Może ich to czegoś nauczy (ta, jasne).