Borderlands trafi do kin. To może być piękna katastrofa, ale…

Hollywood i Borderlands mają niesamowicie mało wspólnych elementów. Czy Eli Roth poradzi sobie w roli reżysera?

„Kręcą Borderlands”. Yay! Super! – tak może wyglądać pierwsza reakcja. Chwilę po tym przychodzi refleksja, że kinowa wersja Borderlands będzie tworzona w miejscu, które głośno krzyczy o poprawności politycznej, równości i wszystkich innych „ściach”, na jakie można wpaść.

Wiemy, że za film odpowiada studio Lionsgate. Mają oni na swoim koncie kilka filmów, których klimat może pasować do Borderlands, np. „Kick-Ass”, „Adrenalina”, „Niezniszczalni” czy „Barbie z Wróżkolandii”. No co, graliście wy w ogóle w Borderlands?

Za kamerą stanie Eli Roth, którego ja kojarzę głównie z aktorskich wyczynów w „Bękartach Wojny”, ale wyreżyserował on także kilka filmów, m.in. dwie części gore-horroru Hostel. Za scenariusz filmowej wersji Borderlands odpowiada Craig Mazin. Napisał on takie dzieła, jak „Straszny Film 3”, „Straszny Film 4”, a ostatnio także „Czarnobyl” dla HBO. Ma gość talent.

Nadzieje mamy, ale mimo wszystko musimy być też realistami. Jeżeli jednak twórcom uda się wyrwać z ram poprawności Hollywood, by pojechać nieco po bandzie, to może z tego wyjść naprawdę szalone i zwariowane widowisko.

A na koniec mały przytyk z Twittera:

Celnie.