Zaczynamy nową, nieregularną serię na Gramageddonie. Tym razem o nas, jako redakcji. Abyście lepiej wiedzieli skąd w ogóle wzięła się nasza miłość do gier i dlaczego o nich piszemy. Na początek – gry i konsole naszego dzieciństwa, czyli jak zaczynała się nasza droga do growego świata.
Klapshtein
Od czego zacząłem?
Rambo – chiński bootleg Atari 2600, który stał się na przełomie lat 80/90 pierwszym elektronicznym hitem bazarów. Konsola należała oczywiście do mojego ojca, który kupił ją jeszcze zanim się urodziłem. Nie mam pojęcia, skąd ją nabył. Na Wypizgarzu3, na którym przyszło mi we wczesnym dzieciństwie mieszkać, konsola do gier była czymś tak niezwykłym, że podobno połowa osiedla przychodziła grać do mojego starego… Takie czasy.

Rambo dzielnie przetrwał u nas całe lata (chociaż zapałka musiała znaleźć się w gnieździe zasilacza albo joysticków, aby sprzęt w ogóle zadziałał) i dostarczał elektronicznej rozrywki również mi, do czasów aż dorobiliśmy się Pegasusa. Był nie tylko moją pierwszą konsolą, ale pierwszą maszynką do grania w moim życiu w ogóle. Byłem wtedy zaledwie kilkuletnim wypierdkiem, ale do dziś mam wspomnienia z rozgrywek w „ludka w cyrku”, „tą gębę co latała i jadła”, pierwszy w moim życiu SHMUP – River Raid, czy chińską podróbę Froggera.
Co podtrzymało moją miłość do gier?
Pegasus/NES – tu też jest retro, ale nie mogę po prostu pominąć tego etapu w moim życiu. Pegasus wpadł w moje ręce tak jak u większości dzieci z mojego pokolenia – na Pierwszą Komunię (mojej starszej siostry). Miałem niezwykłe szczęście i wraz z moim ówczesnym sąsiadem wymienialiśmy się naprawdę ciekawymi grami. Nawet nie wiedząc, jak rzadko spotykane są w Polsce te tytuły (posiadanie rodziny w Reichu miało swoje profity). Przykład? Bijatyka TMNT Tournament (nie, nie ten brawler – tutaj link), Mega Man /2, ZEN Intergalactic Ninja, Summer Carnival ’92 Reecca albo Kage – Shadow of Ninja. Było ich znacznie więcej, ale trudno mi przywołać tytuły z pamięci. Gołym okiem widać dziś wpływ tych gier na moje gusta.

Do którego systemu byś wrócił albo który najlepiej wspominasz?
PlayStation – pomimo wcześniej wymienionych konsol, które zdeterminowały moje życie i obecnej przynależności do #PCMasterRace, to jednak czasy pierwszego PlayStation wspominam najlepiej. Jakość, jaką w tamtych czasach dawała Grajstacja Jeden wlepiała w fotel. Do dziś pamiętam, jakie wrażenie zrobił na mnie po raz pierwszy DualShock i jego cholernie mocne wibracje (szczególnie w źle skalibrowanych grach, gdzie dawały ponad 100%). Pamiętam nawet pierwszą swoją grę na PS – była to bijatyka Rival School a druga to Strider 2. Mało kto dziś kojarzy te tytuły. To na PlayStation powstały gry, które zrewolucjonizowały gaming i które znamy do dziś, jak Crash Bandicoot, Metal Gear Solid, Final Fantasy VII czy WipeOut. Wiele bym dał, żeby znowu poczuć to, co czułem grając w te gry po raz pierwszy.

Jako ciekawostkę dodam, że sam nigdy nie posiadałem tej konsoli. Grałem na niej w lokalnej kafejce (która była bardziej klubem bilardowym z kilkoma stanowiskami PC i konsolami do pogrania) oraz przy każdej sposobności u znajomych. Rodzice nigdy nie dali się namówić na tak „zbędny” wydatek jak PlayStation (który kosztował majątek na tamte lata) i doczekałem się później własnego PC (na co nie narzekałem).
Lysypk
Od czego zacząłem?
Atari 2600 – w przeciwieństwie do plebejusza powyżej ja miałem oryginał 😀 Konsolka przeżyła u nas mniej więcej 2 lata, zanim rozpierdzieliliśmy joysticki, grając ze starszym bratem niemal codziennie. Tak naprawdę to katowane było kilka gier. Najwięcej oczywiście River Raid, byliśmy nią zachwyceni. Na drugim miejscu było Enduro, w które również sporo graliśmy. Wstyd się przyznać, ale nie ogarnąłem wielu klasyków, bo po prostu… nie wiedziałem o co w nich chodzi. A szkoda, może miałbym wtedy inne podejście do, na przykład, Pitfalla.

Co podtrzymało miłość do gier?
PC – zawsze byłem rasowym #pcmasterrace, więc tu chyba zaskoczenia nie ma. Początkowo grałem sporo u sąsiada, zwykle w Need for Speed 2: SE, później dostałem własnego kompa. Namówiłem rodziców twierdząc, że to dla mnie lepszy prezent na komunię niż rower. Nie żałuję. Pentium II, 350MHz, RAMu zdaje się 8 + karta graficzna Intela… a potem jeszcze załatwiony przez sąsiada Voodoo1…eh, piękne czasy. Gier przez mojego PCta w początkowym okresie przewinęła się cała masa, ale początkowo miałem największe parcie na bijatyki i wyścigi. Pewnie dlatego, że najłatwiej było w to pograć we dwóch. Pierwsza gra? Demo wyścigów Breakneck (pewnie nawet tego nie kojarzycie), pierwszą pełną wersją zdaje się Virtua Fighter 1.

Do którego systemu byś wrócił?
Windows 98SE – ten system był nie do zajechania. A jak go zajechałeś to stawiał się w kilka chwil (przynajmniej jak na tamte czasy) za pomocą Scanreg /restore. I to zawsze działało. ZAWSZE. Poza tym nie ukrywam, że przełom wieku to dla mnie czas intensywnego poznawania gier. Wszystko było nowe, ekscytujące i dobre. Nawet jak nie było dobre. Bardzo rzadko jakaś gra mnie odrzucała. Teraz jestem zdecydowanie bardziej wybredny w kwestii doboru gier. A kiedyś? Ktoś kojarzy takie hity jak Drakan, Redline czy inne Demolition Racer? No właśnie…

Seraf
Od czego zacząłem?
Pegasus – Pochodzę z miejscowości, w której na widok komputera ludzie na początku lat dziewięćdziesiątych rzucali kamieniami, krzycząc coś o metalowych diabłach. W praktyce nawet nie wiedziałem, czym jest prawdziwy świat gier i komputerów, z giełdami czy nawet… sklepami komputerowymi. Najbliższy sprzęt i legalne oprogramowanie było do nabycia wyłącznie po godzinnej podróży do miasta wojewódzkiego. Nic dziwnego, że komputerów i konsol nie miał niemal nikt, chyba, że ktoś przywiózł je z zagranicy, albo osiedlił się na tych terenach z prawdziwego miasta i przywiózł ze sobą.

W tych warunkach pojawił się Pegasus – konsola, która była dostępna na wyciągnięcie ręki każdej proletariackiej rodziny. Efekt domina i „mamo, mamo, bo Kazik to już ma!” sprawił, że jakoś pomiędzy 1995, a 1996 rokiem Pegasus trafił do mnie z nieśmiertelną kompilacją Złota Piątka. Wydanie w plastikowym pudełku z okładką i instrukcją obsługi to było coś wyjątkowego. Jako przedstawiciel wyżu demograficznego miałem również to szczęście, że „na blokach” latało kilkunastu podobnych mnie, którzy też grali, zbierali i wymieniali się grami. Do dziś mam gdzieś ze 30 kartridży, a wspomniana przez Klapka bijatyka w świecie TMNT, była obiektem zazdrości (chociaż do dziś chyba umiałbym zrobić kilka ciosów specjalnych).

Z ulubionych gier wymieniłbym kolejne odsłony Contry, Super Mario Bros., Tetris, czy nieśmiertelne Big Nose the Caveman oraz Chip & Dale z ukrytym koszykarskim poziomem. Najlepiej bawiłem się jednak przy japońskich grach sportowych z niezwykle rozwiniętym elementem… przemocy. Od Kunio Kun no Nekketsu Soccer League, po analogiczne odsłony o koszykówce i całej Olimpiadzie. Wspaniałe czasy.
Co podtrzymało moją miłość do gier?
PlayStation – „Gałki analogowe? A po co to komu potrzebne? A dlaczego?”. Oj dużo czasu minęło, aż w ogóle pojąłem, jak wspaniałym wynalazkiem są analogi, bo… pierwsza wersja padów do PlayStation ich nie miała. I gdy trafiły w moje ręce… nie polubiliśmy się. Dosyć powiedzieć, że bez analogów grałem w FIFA, NBA, czy nawet pierwsze Medal of Honor (bez podtytułów). Tak, sprawiało to, że albo chodziliśmy, albo się rozglądaliśmy, ale po przeskoczeniu z Pegasusa do PlayStation, wszystko było po prostu granicą cudowności i młody rozum nie pojmował, że dałoby się jeszcze lepiej.

A dawało się. I chociaż udało mi się „wyczuć” wiele świetnych gier, bo kochałem tak Gran Turismo, jak i Tekkena 3, THPS 2, czy Soul Reaver to z rozbawieniem patrzę na to, że np. taki Metal Gear Solid w ogóle mnie nie porywał. Ale miałem wtedy maksymalnie 10 lat, więc… (Co nie zmienia faktu, że w GTA 2 grało się ostro).
Do którego systemu byś wrócił albo który najlepiej wspominasz?
PlayStation 2 – Bez wątpienia królowa konsol. Od GTA: San Andreas, przez Shadow of the Colossus, po Fight Night: Round 3, God of War, Need for Speed Underground, Devil May Cry, Metal Gear Solid 2 i 3, Resident Evil 4, Tekken 5, Final Fantasy X… a to tylko niewielka część. Nie było i pewnie nawet już nie będzie (ze względu na fakt ogromnego wydłużenia procesów związanych z tworzeniem gier) konsoli, na którą pojawiło się tak wiele tak wspaniałych produkcji w tak krótkim czasie.

Nie mówiąc już o tym, jak wielkim krokiem naprzód PS2 było pod względem dodatkowego wyposażenia – od kamerki EyeToy, przez kontrolery Guitar Hero, po fenomenalną zabawę w familiadopodobne Buzz!
Na koniec
Wszyscy jesteśmy z podobnego rocznika, co widać w sprzętach, które nas „ulepiły”. I jednej rzeczy ten nasz wspólny tekst nie obejmuje – lata ’90 w Polsce były dla graczy wręcz szalone i w takich czasach przyszło nam dorastać. Rambo ukazał się w naszym kraju w 1990 roku (chociaż niektóre źródła mówią o późnym 1989) a już w 1991 roku mieliśmy Pegasusa, który na dobre przyjął się gdzieś w 1993-95 gdy staniał i pojawił się zalew innych klonów NESa na bazarach. Czwarta generacja konsol przeszła u nas praktycznie bez echa i w 1995 roku dostaliśmy już pierwsze PlayStation.
Aby zrozumieć, jaki to jest skok, trzeba dodać że Atari 2600 (Rambo) powstało w 1978 roku a NES w 1986. I NES’owe gry mocno się zmieniły w te 5 lat, zanim sprzęt zagościł w Polsce. Prawie 20 lat historii gier – od prymitywnych gierek na Atari do prawdziwego 3D w PlayStation – skompresowały się w naszym kraju do zaledwie 5 lat. Potem nastała era PC, gier z czasopism, następnie z upowszechnieniem Internetu nadeszła era gier MMORPG… ale to już historia na inny materiał.
W następnych częściach skupimy się już na poszczególnych gatunkach gier.