Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi oczywiście o pieniądze. A w tym wypadku też o konkurencję
Ostatnio w mediach możecie znowu usłyszeć o cloud gamingu. A to za sprawą Microsoftu, który uruchomił swoją usługę xCloud na urządzeniach z Adnroidem. Stadia, mimo swojego fatalnego stanu, nadal gdzieś tam sobie pełza i nawet trafiła na urządzenia mobilne. Podobnie sprawa ma się z GeForce Now. Wszystkich tych usług próżno jednak na urządzeniach z iOS szukać. Dlaczego tak się dzieje? Przecież wsparcie cloud gamingu mogłoby (w teorii) zdjąć łatkę, że urządzenia Apple nie nadają się do grania. Odpowiedź przychodzi do nas z urzędu patentowego.

Jak można się domyślić – Apple pracuje nad własnym cloud gamingiem. Tylko jabłko jak to jabłko – zrobi to po swojemu. Apple Cloud Gaming ma wykorzystywać sieć i systemy 5G do streamowania gier na telefony z iOS. Czytając patent nietrudno dojść do wniosku, że firma z Cupertino robi to co od zawsze – wynajduje koło na nowo i ubiera we własny patent. Cały projekt ma na celu wyłącznie zamknięcie serwisu gamingowego dla telefonów i tabletów z jabłkiem, aby maksymalnie skapitalizować zyski. Nie ma co oczekiwać jakichś rewolucyjnych rezultatów w tym zakresie. 5G to jedynie wymówka, aby opatentować to, co już istnieje.
Wygląda więc na to, że sprzęty z jabłkiem do grania nadal będą… takie sobie. 5G w praktyce już działa i ma swoje problemy, jak chociażby bardzo małe pokrycie zasięgiem (jedna stacja ma kilkadziesiąt razy mniejszy zasięg od internetu LTE). No i 5G nie obróciło naszego życia o 180º jak nam obiecano. Patent nie określa też, jak owy gaming ma działać przy użyciu chociażby domowego Wi-Fi. I po co komu kolejny serwis do tego samego? No cóż, jak widać – na zachodzie bez większych zmian.
Źródło: patentlyapple