Tym razem nie są to moje domysły, a oficjalne informacje od samych twórców. Zarówno Luis Barriga jak i Jeff Kaplan podreślają, że nie mają pojęcia, kiedy zaprezentowane gry w ogóle się pokażą.
Tegoroczny Blizzcon nie mógł wyglądać inaczej. Blizzard wykorzystał swój największy, kultowy już event, żeby poprawić sobie PR. Wiadomo było, że tak będzie i trudno im się dziwić. Ekipa zamieci musiała walczyć tym wydarzeniem o przetrwanie. Na ustach wszystkich jest Hongkong, jednak był to w zasadzie jeden z mniejszych problemów Blizzarda, z jakimi musiał się ostatnimi czasy mierzyć. Studio opuściło masa ludzi (w tym weterani branży), na jaw wyszły podłe wręcz warunki pracy, szefostwo i kluczowi kierownicy zmieniali się jak rękawiczki. A to jedynie szczyt tego, co działo się wewnątrz. Dochodzi jeszcze zeszłoroczny, mocno nieudany Blizzcon. Aby jakkolwiek uratować dramatyczną sytuację studia, postanowiono pokazać wszystko. Nawet kosztem przyszłorocznego eventu. Bo wygląda na to, że za rok Blizz nie będzie miał praktycznie co pokazać.
Nie mogę nie odnieść wrażenia, że w tym roku miał ukazać się jedynie cinematic Diablo IV. Cinematic Overwatcha 2 wygląda jakoś tak dość miałko i chyba był przygotowany naprędce. No ale to już zbyt duże gdybanie. I zaraz ktoś napisze „No ale jak to, przeca pokazali demo, można było GRAĆ”. No i fakt, pokazano. Overwatcha z innymi skinami postaci, troszkę zmienionymi skillami (chyba?) i trybem przepychania oraz Diablo IV, wyglądający na BARDZO wczesną alfę. Zakładajcie swoje foliowe czapeczki, gdyż wietrzę teorię spiskową – w tym roku miał ukazać się tylko cinematic Diablo IV oraz World of Warcraft: Shadowlands. Reszta została dorzucona, aby ratować wizerunek.
Jak to możliwe?
Bardzo prosto. Studia gamingowe nie śpią na dolarach, tylko cały czas coś się tworzy/testuje/usuwa. Przygotowanie grywalnego demo z jakimś (np. zescrapowanym wcześniej) trybem, jak wspomniane przepychanie w Overwatch 2, można w efekcie dość szybko przygotować do prezentacji. Szczególnie, że pokazany OW2 jest aż zbyt bliźniaczo podobny do jedynki. Co do Diablo IV, to wiadomo było, że gra powstaje. Pokazanie pre-alphy też nie jest niczym szczególnym. Jest jeszcze jeden aspekt. Dema gier zostały przygotowane, ale twórcy już nie. I tak, zarówno dyrektor odpowiedzialny za Diablo IV (Luis Barriga), jak i Overwatcha (Jeff Kaplan) nie są w stanie zbyt dużo na temat swoich tytułów powiedzieć. Ale jedno mówią zgodnie – „nie mamy pojęcia, kiedy nasza gra się pokaże”. I podkreślają, że gry nie wyjdą wkrótce. Nawet „Blizzardowo wkrótce”. Ktoś tu może od razu wspomnieć, że Blizzard od zawsze stosował politykę wydawania gier „kiedy będą gotowe”. Tylko Blizz nigdy też nie pokazywał gier, które nie prezentują się grywalnie. A to właśnie zobaczyliśmy w tym roku.
Gdyby nie drama z Blitchungiem, w tym roku zobaczylibyśmy jedynie 2 trailery – Diablo 4 oraz WoW: Shadowlands a z grywalnych rzeczy pokazano by Hearthstone Battlegrounds i Warcraft Reforged. Może jeszcze by ogłoszono nową postać w Overwatchu, nie wspominając nic o „dwójce”. No dobrze, ale czy udało się ostatecznie opinię publiczną i graczy przekupić? Na dłuższą metę raczej nie. Spora rzesza protestujących jest ogólnie niezbyt zachwycona z tego, jak Blizzard się zachował. Niby szef Blizzarda przeprosił, ale za przeprosinami nie poszły absolutnie żadne czyny. Mało tego, Blizzard zarzeka się, że nie ma u nich miejsca na jakąkolwiek politykę, a sam prezes paradował w dość pokaźnych przypinkach, opowiadającymi się za konkretnym spektrum politycznym. Wygląda na to, że nie pójdzie im tak łatwo, jak się wydawało i kryzys daleki jest od zażegnania.