Ostatnimi czasy słyszeliśmy o dwóch nowych technologiach w grach – RayTracing oraz DLSS, z czego większość osób kompletnie zapomniała o tej drugiej
Wraz z premierą kart graficznych serii RTX, NVidia wypuściła technologie RayTracingu oraz DLSS (Deep Learning Super Sampling) dla konsumenta domowego. Medialną furorę zrobiło oczywiście śledzenie promieni, a o DLSS jakoś wszyscy zapomnieli. Z tym, że to właśnie ta druga technologia jest znacznie ciekawsza i ma więcej perspektyw na przyszłość, niż śledzenie promieni.
Dlaczego i co w ogóle zapewnia DLSS? W ogromnym uproszczeniu – karta graficzna, dzięki zastosowaniu specjalnych rdzeni Tensor, „uczy się” renderowania tekstur i przeskalowuje obraz niższej rozdzielczości na wyższą. Pozwala to osiągnąć natywny 4k, znacznie ograniczając zużycie zasobów komputera. Czym się różni DLSS od upscalingu? W poprzednich odsłonach praktycznie niczym – jedyną grą, w której można było DLSS przetestować był Battlefield V i niestety wyniki nie zachwycały. Wzrost wydajności był niski, a różnice w obrazie dość spore. Ma się to jednak zmienić wraz z DLSS 2.0 drugiej iteracji.

Pierwszą grą, która obsłuży DLSS 2.0 będzie Death Stranding na PC. Ukaże się on już 14 lipca, ale ekipa Tom’sHardware miała okazję przetestować możliwości nowego DLSS już teraz. Okazuje się, że technologia pozwoliła osiągnąć rozdzielczość 4k i 77FPS już na RTX 2060, czyli najsłabszej karcie rodziny RTX. Naprawdę niezły wynik, no i pewne źródło. Chociaż na dokładniejsze testy musimy poczekać na premierę gry.
Zanim ktoś napisze, że Death Stranding wygląda jak ziemniak, to ten sam silnik napędza Horizon: Zero Dawn. Jeżeli i tam zostanie DLSS tak zaimplementowany, to możemy oczekiwać naprawę pięknej grafiki, która nie zarżnie naszego sprzętu… o ile posiadacie kartę rodziny RTX. Wszystko wskazuje na to, że przyjemne granie w 4k stanie się wreszcie nieco bardziej osiągalne. I sensowne.
Źródło: Tom’sHardware