Temat, który powoduje wrzenie na forach i spędza sen z powiek Rabinów, którzy nadal nie mogą się zdecydować, jak odpowiedzieć na to pytanie.
Od kiedy sprzęty dla graczy trafiły na dobre na półki sklepowe, pojawiają się też pytania odnośnie zasadności kupowania tych urządzeń. I o ile raczej nie ma się co kłócić odnośnie myszek, klawiatur czy monitorów dla graczy, których parametry po prostu można zmierzyć, to są sprzęty, których dopisek „gaming” nie zawsze idzie z jakością. Na przykład biurka, fotele i oczywiście tytułowe słuchawki.
Rzucenie pytania „jakie słuchawki do grania” na jakimkolwiek forum o sprzęcie komputerowym zawsze wywoła odpowiedź „A na co ci słuchawki gamingowe? Kup sobie nauszne Phillipsy za 50zł i będą grały lepiej niż te gamingowe za 250zł”. I mimo, że ogólnie to stwierdzenie nie ma już racji bytu, to jest w nim ziarno prawdy.
Po co są właściwie słuchawki gamingowe i co oferują?
Myślę, że to jest właśnie kluczowe zagadnienie, które bardzo często jest pomijane. Po co nam w zasadzie słuchawki gamingowe i czy oferują coś, czego nie oferują „zwykłe” grajki? Otóż… to zależy. Tańsze modele dadzą nam przede wszystkim mikorfon, który będzie działać. Droższe – dostosowaną scenę do gier i sprofilowane pod gry audio. Grałem w słuchawkach audiofilskich i zdecydowanie jest to istotny element. No i na końcu – takiego sprzętu używa się po prostu wygodniej w grach. Przykładem niech będzie panel zarządzania ustawieniami Steel Series Engine 3 dla słuchawek:
Wiadomo, że w parze z użytecznymi, idą też bezużyteczne bajery. Ale taka natura marketingu – jeżeli nie ma potrzeby, należy ją stworzyć. Stąd wirtualny sorround (który chyba nigdzie nie działa, a w Arctisach działa zupełnie inaczej), masa ledów, etc. Ale w ogólnym rozrachunku, warto w sprzęt dla graczy inwestować. I inwestowanie jest tu kluczowym zagadnieniem.
Bo to wszystko zależy…
No właśnie – wszystko zależy tak naprawdę od jednego czynnika – ceny. Bo pytanie nie powinno tak naprawdę brzmieć „czy warto kupować słuchawki gamingowe” tylko „czy jestem w stanie dopłacić do słuchawek dla graczy?”. Nie ma się co oszukiwać – dobrych, tanich i gamingowych słuchawek naprawdę ze świecą szukać. Zdarzają się wyjątki, ale do 100zł nawet nie warto rozważać zakupu słuchawek, wykonanych głównie z tandetnego plastiku i które obok dobrych sprzętów gamingowych nawet nie leżały… no chyba że w kontenerze płynącym z Chin.
Jedynym wyjątkiem, jaki jestem w tej sytuacji sobie wyobrazić, jest konieczność posiadania zestawu z mikrofonem, np. ze względu na miejsce. Sam wiem jaki to problem, gdyż 90% bałaganu na moim biurku powoduje właśnie mikrofon wolnostojący. Zaraz mi ktoś wytknie, że słuchawki dla ludu też mogą mieć mikrofon i rację mają – jednak takowe mikrofony mają tendencję do niewspółpracowania z PC i laptopami, gdyż po prostu mają różne wtyczki combo. I niestety w tej cenie będą słabo zbierać nasz głos, za to wspaniale wszystko dookoła. Chyba każdy z nas grał kiedyś w CS’a albo inną sieciową grę, gdzie ktoś ma właśnie taki mikrofon (ostrzegam – głośne audio!):
Ostatecznie do 100zł znacznie lepszym wyjściem będzie kupno jakiegokolwiek mikrofonu wolnostojącego i czegoś od uznanej marki za resztę pieniędzy. Za 50 do 100zł spokojnie nabędziemy sensownie grające Sony, JBL czy Philipsy. Wiadomo – nie będzie to super sprzęt audiofilski, ale na pewno lepiej będzie grać, niż chińskie plastiki. Nadal zresztą mam dość stare słuchawki Sony, które kosztowały mniej niż stówkę. Działają nadal, grają nieźle i służą jako zapasówki – i raz już ten egzamin zdały.
Od jakiej ceny warto iść w „audio gaming”?
Jeszcze kilka lat temu bardzo trudno było ustalić, od jakiej ceny warto zastanawiać się nad słuchawkami gamingowymi. Nawet droższe headsety (za 300zł) potrafiły grać gorzej niż poczciwe Superluxy HD. Na szczęście od kilku ostatnich lat producenci dostarczają już naprawdę dobrze grające słuchawki z dopiskiem „gaming”. Jestem w stanie nawet wskazać konkretny moment, kiedy nastąpiła zmiana – w 2017 roku HyperX wypuścił rewelacyjnie grające Cloud Alpha w cenie 300zł. Których to jestem właścicielem od tego samego roku po dziś dzień.
Nagle okazało się, że sprzęt dla graczy może jednak grać świetnie – tak dobrze, że wyprzedzały niektóre droższe modele nie-gamingowe. Od tamtego czasu na rynku pojawiło się naprawdę sporo słuchawek z dopiskiem „dla graczy”, które zdają egzamin w praktycznie każdym zastosowaniu. Nie oznacza to jednak, że każdy droższy sprzęt jest super i nie ma nic do zarzucenia. W tym wypadku każdy musi sprawdzić recenzje lub przetestować samemu konkretne modele.
Wracając do tematu – jeżeli potrzebujemy słuchawek tylko i wyłącznie do grania i okazyjnego oglądania YouTube czy memów, to spokojnie znajdziemy sensowne modele już w okolicach 130zł. Wydaje mi się, że jest to dolna granica, w której jestem w stanie wybrać coś znośnego np. od Sharkoona, tańsze warianty Creative (chociaż nie jestem fanem tanich SB) czy budżetowe HyperX Cloud Stinger Core. Pamiętajcie – to nadal półka „tylko gram i czasem na YouTubie sobie coś obejrzę”.
Jeśli gramy – nawet się nie zastanawiajmy
Jeżeli dysponujemy 200 Cebulionami, jesteśmy w stanie powybrzydzać. Chociaż w tym przedziale królują ostatnio SPC Gear Viro oraz nieco droższe Viro Plus. Są lekkie, grają naprawdę dobrze, mają bardzo dobry mikrofon, da się w nich słuchać muzyki. Nie oznacza to, że inni producenci nie mają nic dobrego do zaoferowania. Po prostu Viro naprawdę wyróżniają się na tle pozostałych headsetów – szczególnie jakością dźwięku. Nie uświadczymy w nich ledów i innych wodotrysków, ale jeżeli dźwięk jest dla nas najważniejszy, to naprawdę więcej nie trzeba.
Poziom powyżej 300zł to już kwestia preferencji. Lubimy jak basy pierdzą nam w bębenki uszne i trzęsą mózgiem? Bierzemy Razera albo Logitecha. Gramy ale też lubimy czasem coś obejrzeć oraz posłuchać muzyki? Patrzymy na HyperX. Potrzebujemy masy bajerów? Najlepszy będzie Corsair lub SteelSeries, itd. Zamiast jednak się rozpisywać – opiszę po krótce swoje słuchawki których używałem/używam i co o nich myślę.
Od taniego badziewia po sensowne grajki
Jak każdy – skusiłem się niegdyś na tanią chińszczyznę. I co tu dużo pisać – zraziły mnie one do wszystkiego co ma dopisek „gaming” na pudełku na kilka lat. Potem używałem sprzętów, które były bardziej mainstreamowe. Obecnie trudno mi przypomnieć sobie, kiedy wróciłem do gamingowych słuchawek, ale to nie artykuł na wspominki (od tego mamy Co Nas Ulepiło). Przejdźmy do mięska.
Pierwszym headsetem, który wywołał reakcję „ej, to naprawdę dobrze gra jak na słuchawki gamingowe” były Razer Tiamat 2.2 V2. Dało się w nich wyłączyć bass boost i grały wtedy naprawdę dobrze. Niestety, mój model miał wadliwy mikrofon i z jakiegoś powodu jedna słuchawka przestała dość szybko działać. Szkoda, bo naprawdę je lubiłem. Ale gdybym nie dostał ich w ramach barteru, nie wiem czy osobiście bym je kupił, gdyż sporo wtedy kosztowały.
Kolejnym headsetem był wspomniany już HyperX Cloud Alpha. HyperX mocno reklamował ten model jako nową jakość i nowe otwarcie w słuchawkach dla graczy. I w 100% się z tym zgadzam… ale musimy też mieć do nich jakąś sensowną kartę dźwiękową, gdyż w zestawie nie ma karty na USB. Na moim pokładzie gra ASUS Strix Raid Pro, więc na jakość nie narzekam, chociaż w obecnych płytach głównych i laptopach też nie jest z tym najgorzej. Poza tym, przetrwały ze mną najbardziej burzliwy etap w moim życiu (w tym wiele lotów samolotem) i po wymianie padów nadal działają bez problemu. Obecnie poszły w odstawkę, gdyż po którymś locie lekko ciszej gra lewy głośnik. Ale na ich usprawiedliwienie – naprawdę srogo dostały po d…
Obecnie korzystam ze SteelSeries Arctis 5. Zdecydowanie słuchawki dla gadżeciarzy i osób lubujących się w różnorakich konfiguracjach audio. W grach spisują się naprawdę rewelacyjnie, jednak w filmach lub muzyce wolałem Cloud Alpha. Ale nie można mieć wszystkiego – SteelSeries naprawdę naszpikował ten zestaw najróżniejszymi bajerami. I co lepsze – wszystkie Arctisy 3, 5, 7 – grają tak samo. Różnią się jedynie osprzętem i dodatkami. Nowsze modele (Arctis 1, bezprzewodowe) już mogą odbiegać dźwiękiem.
A dla ludu?
W ręce wpadły mi (na dłużej niż przesłuchanie w sklepie) naprawdę ciekawe słuchawki. Bose QuietComfort 35 II, Sony WH-1000XM2 czy Beats Studio3 Wireless – to absolutnie górna półka, odbiegająca jakością dźwięku o lata świetlne od gamingowych headsetów. Miewałem też inne modele – jak na przykład zaskakująco dobrze grające Audictus Achiever. Ale w grach – mimo że scena była wyraźnie szersza i jakość lepsza – preferowałem swoje Cloud Alpha. Przez moje ręce przetoczyło się też kilka innych modeli, których nazw już raczej sobie nie przypomnę.
Kilka słów na koniec
Trzeba jakoś ten przydługi artykuł-poradnik podsumować. W moim odczuciu i z mojego doświadczenia – jak najbardziej warto inwestować w słuchawki gamingowe. Jednak jeżeli nie mamy zbyt dużo pieniędzy, lepiej będzie zakupić tańsze słuchawki nie-do-grania i wolnostojący mikrofon. Jeżeli przede wszystkim gramy, to minimalnie musimy wydać 130-150zł, aby kupić coś, co w ogóle może dorównać zestawowi mainstream + mikrofon wolnostojący.
Powyżej 200zł już zaczyna się wybór i tutaj (jako gracz który lubi sobie czegoś czasem posłuchać) polecam już szukać czegoś gamingowego. O ile nie jesteśmy przewrażliwieni na punkcie pasm, sceny i każdej częstotliwości, to bez większego problemu znajdziemy coś dla siebie. Ale i tak – zawsze polecam testy, recenzje lub samemu przetestować czy takowy headset nam odpowiada.
Zdjęcia pochodzą ze stron producentów