Japońscy politycy planują ograniczenia dla graczy

I to takie, przy których chińskie limity wydają się być naprawdę hojne.

Do dość dziwnej sytuacji doszło ostatnio na zgromadzeniu władz Prefektury Kagawa. Zebrani tam politycy przedstawili plan, mający na celu ograniczenia w graniu dla młodzieży. Natchnieni chińskimi, „wolnościowymi” legislacjami, włodarze Kraju Wschodzącego Słońca postanowili pójść za ciosem, tylko wiadomo że jak japońskie, to musi być jeszcze lepsze. Tylko w tym wypadku „lepsze” oznacza „jeszcze większe ograniczenia”. I tak zaproponowano absurdalne wręcz limity. Proponuje się, aby ograniczyć granie dzieciom do… jednej godziny dziennie w tygodniu i 1,5 godziny w weekendy! Przypomnę tylko, że Chiny zaproponowały 1,5 godziny dziennie w tygodniu i max 3 godziny dziennie w weekendy. Prawo objąć ma wszystkich nieletnich w prefekturze, czyli osoby poniżej 18 roku życia. Nie no, nie ma co:

 

Politycy nie zaproponowali jednak, co młodzież ma robić w wolnym czasie. Chyba liczą, że będą spędzać ten czas na nauce oraz modlitwie. Ale jeżeli politykerzy biorą takie inspiracje z Chin, to mamy dla nich kilka propozycji. Młodzież czas wolny może na przykład spożytkować bardziej produktywnie, na przykład na pracy w zakładach produkcyjnych, szwalniach albo przy sprzątaniu ulic. Można też np. dzięki takiej sile roboczej wybudować więcej dróg albo kolei. Przemysłowi ciężkiemu też by się przydały dodatkowe ręce do pracy… Wystarczy tylko odpowiedni dekret i gospodarka wystrzeli.

Ale żarty na bok

Japonia to dziwny kraj. Fascynuje mnie tamtejsza kultura, ale styl życia jest wręcz absurdalny. Podobnie sytuacja ma się z grami – z jednej strony Japonia uchodziła przez wiele lat za stolicę gamingu i do teraz jest tam np. mnóstwo restauracji stylizowanych na Final Fantasy, Dragon Quest, etc. Z drugiej strony, japońscy rodzice najczęściej obarczają gry, jako główną przyczynę niepowodzeń i złych wyników w nauce ich dzieci. Jest to ich ulubiony straszak, że „gry zrujnują im życie”. Mimo to, do tej pory gry nie podlegają tam praktycznie żadnym regulacjom, sytuacja jest więc bezprecedensowa. Przepis raczej nie przejdzie, ale japońscy politycy mogliby zająć się innym problemem, np. największym na świecie poziomem samobójstw wśród młodzieży japońskiej. Odebranie im kolejnego źródła relaksu i odskoczni na pewno nie przyczyni się jeszcze bardziej do wzrostu tego wskaźnika. I nie, to niestety nie jest żart.

Źródło: soranews24