Wszystko przez Nintendo i ich podejście do swojego dzieła. Zwycięzcy otrzymują śmiesznie niskie nagrody
Japanese Evolution Championship Series, w skrócie EVO Japan to nic innego jak finał japońskiej ligi, skupiającej się głównie na bijatykach. Lista gier, w których mierzą się zawodnicy obejmuje m.in. Tekken, Soul Calibur, Street Fighter czy nawet Samurai Showdown. Ze wszystkich gier, największa liczbę uczestników ma Smash Bros. który jednak nie jest wspierany przez Nintendo, jako bijatyka i esportowa gra kompetytywna. Japanese Esports Union nie zezwala więc na nagrody pieniężne w Smash. Siłą rzeczy, ma to wpływ na pulę nagród.
Jak widać na powyższym – EVO unikało podawania nagród za Smash Bros. Niedawno dowiedzieliśmy się, że nagrodą główną będzie… kontroler z limitowanej edycji do Switcha. O wartości zawrotnych 80$. Którego nawet nie używa się do grania w Smash. Dość słabo, biorąc pod uwagę, jak popularna jest to gra.
Sytuację mógł uratować sam EVO Japan i mógłby zachować się lepiej. Naprawdę, organizatorzy mogli szarpnąć się na np. limitowanego Switcha czy coś. Albo coś innego, bardziej wartościowego. Żeby chociaż wyjść jakoś z tej sytuacji z twarzą. A tak, to nawet jeżeli wygra któryś uczestnik, to sam przyjazd może go kosztować więcej, niż nagroda główna.
Źródło: shacknews