Kiedy usłyszałem, że twórcy Stories: Path of Destinies (o którym też kiedyś chętnie napiszę) wydają kolejną grę to wiedziałem, że muszą ją mieć. I tak właśnie w moje rączki trafił Omensight, którego całkiem niedawno sobie odświeżyłem.
O co w tym chodzi?
Ciężko jednoznacznie określić czym tak naprawdę jest Omensight. Patrząc na samą rozgrywkę można powiedzieć, że to gra akcji z elementami platformowymi. Sęk w tym, że nie to jest w tym tytule najważniejsze. Dlaczego? Ano dlatego że główne skrzypce odgrywa tu fabuła.
Kraina Urralia, w której toczy się akcja, to obszar wojny pomiędzy zwierzęcymi klanami. Imperator, który miał być obrońcą świata przed wielkim złem – wężem Vodenem, podbija kolejne terytoria. Nieliczne siły szczurzych rebeliantów stawiają mu opór. A wszystko zaczęło się od niewyjaśnionego morderstwa neutralnej do tej pory kapłanki. W toku tej wojennej zawieruchy pojawiamy się my, Harbinger, zwiastun kryzysu. Naszym zadaniem jest dotarcie do prawdy i powstrzymanie Vodena. Może nie brzmi to jakoś rewelacyjnie na pierwszy rzut oka, ale fabularnie Omensight jest poprowadzony kapitalnie. Zwrotów akcji jest cała masa i nie wszystko wygląda tak, jak się na samym początku wydaje.
Niech was nie zwiedzie również oprawa wizualna i zwierzątka w roli głównej. W Omensight trup ściele się gęsto, mamy przykłady naprawdę nieprzyjemnego, być może nawet zbędnego okrucieństwa. To nie polanka usłana kwiatkami, tylko prawdziwe pole bitwy.

Gameplay
Jak już wspomniałem, naszym celem jest dotarcie do prawdy. Zwykle kiedy uda nam się uzyskać nowy fragment informacji to… Voden wygrywa niszcząc świat. Na szczęście mamy możliwość cofnięcia czasu o jeden dzień za każdym razem, gdy świat się kończy. A dzięki nowym informacjom łatwiej jest nam rozwiązać całą zagadkę. Ten element jest wykonany po prostu fenomenalnie. Jeśli chodzi natomiast o czystą rozgrywkę…
…no to jest średnio. Zasady walki są dość proste, mamy unik, dwa rodzaje ataku i kilka akcji specjalnych, które odblokujemy podczas rozgrywki. Wprawdzie nie mogę się jakoś specjalnie przyczepić do jakości walki, to jednak po dłuższym czasie jest to po prostu nużące. Chociaż nie powiem, walki z bossami są w miarę ciekawe.
Szkoda również, że nie mam większych możliwości rozwoju naszej postaci. Możemy zaledwie podbić sobie punkty życia czy czas trwania/obrażenia poszczególnych skilli. Wszystkie dodatkowe umiejętności odblokowują się automatycznie wraz z poziomem i nie mamy na nie żadnego wpływu.
Audio-wideo
Styl wizualny Omensight nie każdemu przypadnie do gustu. Moim zdaniem kreskówkowa grafika wygląda naprawdę przyzwoicie i niektóre lokacje prezentują się fantastycznie. Z drugiej strony – część jest nudna jak flaki z olejem. I nie można nie zauważyć tego, że jednak mamy do dyspozycji niewielką liczbę miejscówek, które stale powtarzamy. Rozumiem, że dzięki temu koszty produkcji były zdecydowanie mniejsze, jednak to troszkę boli.
Audio? Mamy przyjemną dla ucha muzykę oraz naprawdę dobry voice acting. Głosu jeden postaci użyczyła m.in Patricia Summersett, znana m.in ostatniej The Legends of Zelda, gdzie podkładała głos pod Zeldę.
Dobre?
I tak, i nie. Jeżeli spojrzymy na samą warstwę fabularną, to Omensight jest po prostu kapitalny. Fabuła jest mroczna, z licznymi zwrotami akcji oraz dwoma drastycznie różnymi zakończeniami. Mógłbym się naprawdę rozpisać na ten temat, ale nie chciałbym nikomu popsuć zabawy potencjalnymi spojlerami. Gdyby patrzeć na Omensight tylko pod tym kątem to mamy grę 10/10.
Natomiast nie można nie zauważyć, że gameplayowo jest po prostu przeciętnie, nawet słabiej niż w ich poprzedniej grze – Stories: Path of Destinies. Walki się dłużą, są niespecjalnie ciekawe, a dodatkowo możemy czuć znużenie powtarzającymi się lokacjami. Gameplayowo Omensight to dla mnie totalny przeciętniak na poziomie 5/10. Musicie sobie sami odpowiedzieć co jest dla was ważniejsze podczas rozgrywki. Ja się bawiłem przednio i wciągnąłem w fabułę, więc dałbym „ósemkę”, ale jestem też w stanie zrozumieć każdego, komu się Omensight nie spodoba.