Kojarzycie studio Supergiant Games? Pewnie ni cholery, to nie jest zespół z gatunku tych bardzo znanych. Za to jedną z ich gier znacie na pewno. Bastion, mówi to coś Panu, Panie Ferdku?
Odwiedziny w Hadesie
Hades jest czwartą grą tego studia. Do tej pory miałem przyjemność chociaż chwilowo zapoznać się z każdym wydanym przez nich tytułem. Bastion był kapitalny, Transistor nieco gorszy, ale nadal bardzo dobry. Za to Pyre ni cholery mi się nie podobało. Na szczęście dla mnie Hades nawiązuje raczej do dwóch pierwszych tytułów.
Z czym to się je? Ano mamy tu do czynienia z, a jakże, popularnym ostatnio gatunkiem roguelike. Jako młody Zagreus, syn boga Hadesa, próbujemy wydostać się z tych antycznych podziemi. A nie jest łatwo, bo nasz ojciec nie jest zbyt skory do wypuszczenia nas na zewnątrz.
Rozgrywka
Jeżeli graliście w Bastion albo Transistor to walka będzie dla was bardzo podobna… przynajmniej do czasu. Dodge, dwa rodzaje ataku mieczem + limitowany w użyciu dystansowy atak – z tym startujemy. Jednak podczas rozgrywki okazuje się, że to wcale nie jest takie proste.
Zaczynając pierwszy run (który notabene skończył się na pierwszym bossie) byłem raczej średnio nastawiony do gry. Gameplay był dobry, ale nie widziałem tu jakoś nic ciekawszego. Dałem jednak grze szanse i kolejne runy oraz odblokowane bronie uświadczyły mnie w przekonaniu, że Hades to nie jest dobra gra. To jest ZAJEBISTA gra.
Teoretycznie do dyspozycji mamy tylko 5 ruchów, jednak mnogość kombinacji, jakie możemy uzyskać w ciągu gry jest powalająca. Dlaczego? Ano dlatego, że w trakcie każdego przejścia kolejne bóstwa Olimpu starają się nam pomóc wyjść z nieprzyjemnego Hadesu. Każde z bóstw może zmienić nam dowolny z naszych ruchów lub dodać pasywny bonus. I dopiero tutaj zaczyna się zabawa.
Więc chciałbyś, żeby twój dodge odbijał także ataki? Proszę cię bardzo. A może stacjonarna wieżyczka zamiast ataku dystansowego? Yup, mamy coś takiego. Zwykły atak z dodatkowymi odbijającymi się od przeciwników błyskawicami? Wystarczy poprosić Zeusa o pomoc. Kapitalna zabawa. Oczywiście, jak to w roguelike, wpływ na to kto nam pomoże jest ograniczony. Po pokonaniu przeciwników w sali zwykle mamy do wyboru 1-2 pary drzwi z wyświetlonymi bonusami. I to tyle z naszego wyboru. Niby niewiele, ale da się sensownie uklepać jakiś build.
Aha, wspomniałem że odkrywamy potem inne bronie? 🙂 I ulepszenia podziemi? I kolejne warianty każdej z broni po pokonaniu głównego złego? I bonusy od NPCków? Taaak, tu jest co robić 😀
Fabuła
Bastion i Transistor były naprawdę dobrymi grami, ale główną ich zaletą był klimat i fabuła. Jednak tak naprawdę po 2 przejściach można było spokojnie do nich nie wracać, bo wszystkie karty zostały przed nami odkryte. W Hadesie jest inaczej. Z każdym runem dowiadujemy się nowych rzeczy, zarówno o naszej historii, jak i każdego z napotkanych NPCków. Nie jest też tak, że od razu mamy dostęp do wszystkich bóstw – część z nich odkrywamy dopiero po przejściu określonego etapu. I mimo tego, że historia nie jest aż tak dobra jak w dwóch pierwszych grach studia, to jej stopniowe odkrywanie jest cholernie przyjemne.
Audio-wideo
Supergiant Games ponownie zdecydowało się na komiksowy styl. I wypada on bardzo dobrze, chociaż nie powiem – porównanie modelu niektórych postaci z rysowanym awatarem jest nieco bolesne. Zwłaszcza w przypadku Minotaura. Niemniej trudno się do czegoś przyczepić.
Muzyka? Bardzo dobra i wpadająca w ucho. Może nie jest to poziom Bastionu, ale bardzo miło się słucha. Zwłaszcza motywu przewodniego… i jego mocniejszej wersji w trakcie walki z obecnym głównym złym.
Minusiki
Hades nadal jest w fazie Early Access, chociaż premiera wstępnie zapowiedziana jest na grudzień 2020. I to widać w niektórych miejscach. Właściwie cały drugi zestaw poziomów miał u mnie problemy z płynnością. Po przeszukaniu reddita okazało się, że to jakiś bug wprowadzony w tym patchu. Słabo. Dlatego nie bardzo opłacało mi się nagrywać gameplay i w artykule są tylko screeny.
Dodatkowo sama gra jest dosyć… krótka. 4 bossów, których przy dobrych wiatrach, co proste nie jest, możemy wykończyć w 30 minut. Speedruny, z tego co widziałem na yt, to czasy poniżej 20 minut. Jednak po pokonaniu ostatniego bossa mamy notkę, że to nie koniec przygód naszego bohatera, po prostu ciąg dalszy jest w trakcie developowania.
No i jednak trzeba mieć zwinne paluszki, co nie dla każdego będzie akceptowalne.
Dobre?
Nie, dobre to zdecydowanie za mało powiedziane. Kapitalne. Jeżeli gra rozwinie się jeszcze bardziej to dostaniemy jednego z lepszych roguelike’ów w historii i wcale nie żartuję. Oj, jakby było dobrze, gdybym nadal tak trafiał w dychę z Early Accessami jak do tej pory…