Konami wraca do publikowania gier… jako wydawca gier niezależnych

Trwoga to do… indyka? Wszystko wskazuje na to, że wydawnicza legenda wróci do wydawania gier komputerowych w zupełnie innej formie. Korzystając z tej okazji, przybliżmy nieco sylwetkę byłego już giganta gier wideo

Patrząc na obecny stan Konami, trudno uwierzyć że to im zawdzięczamy serię Metal Gear Solid, Silent Hill czy takie klasyki jak Castlevania. Wiele wskazuje jednak na to, że Konami może wrócić… tylko nie wiadomo w którą stronę się uda.

Geneza strachu… znaczy upadku

Zanim zacznę opisywać „upadek” Konami musimy wyjaśnić sobie jedną rzecz – Konami baaaaardzo daleko od bankructwa. Pisząc „upadek” mam tu na myśli wyłącznie dział zajmujący się grami wideo na PC i konsole. Dział gier arcade, maszyn Pachinko czy innych przynoszą Konami tyle zysków, że… no właśnie. Do tego przejdziemy za chwilę.

Konami 50 anniversary

Ze stajni Konami otrzymywaliśmy świetne i dopracowane tytuły, nie tylko od Hideo Kojimy. Konami wydawało gry komputerowe niezbyt często (mówimy tu o latach po 2000 roku), ale były to bardzo znane, lubiane i cenione marki. Suikoden, Metal Gear (nie tylko Solid), Silent Hill czy chociażby Pro Evolution Soccer. Dla Japończyków jedna duża gra sportowa raz na rok, jedna AAA raz na kilka lat w połączeniu z mniejszymi grami było kompletnie bez znaczenia. Zyski z maszyn arcade przewyższały te z gier komputerowych co najmniej kilkukrotnie. Po co więc utrzymywać problematyczne studia, dbać o dystrybucję globalną, etc. skoro sama Japonia zarabiała więcej na Pachinko? I tu pojawia się rak naszych czasów

Zły skręt

Wiadomo, że firmy chcą maksymalizować zyski, więc nie dziwota, że Konami od lat planowało zarabiać więcej na grach wideo. Zaczęło się od niezłego sukcesu wydanej przez Konami w 2010 roku gry mobilnej o nazwie „Dragon Collection”. Ktoś „genialny” w Konami zauważył trend i sukces pojedynczej gierki, pomyślał „te gry mobilne to tera modne. Zarabiać trza przecie” – i sprzedał pomysł zarządowi. Ten oczywiście plan kupił, co w efekcie ukatrupiło całe wydawnictwo gier komputerowych od Konami na ładnych kilka lat.

Konami tears

Punkt kulminacyjny miał miejsce w 2015 roku. Hideo Kojima oraz Guillermo del Toro (tak, ten od filmów i dobrego Hellboya z 2004) pracowali nad kolejną odsłoną Silent Hill pod nazwą… Silent Hills. Najpierw ukazało się jednak grywalne demo o nazwie P.T. (skrót od „Playable Teaser”… Kojima i del Toro zdecydowanie nie brylowali w nazwach), które przyjęło się fenomenalnie. Nagle Konami ogłosiło, że projekt zostaje anulowany, wycofano wszystkie trailery, teasery a Kojima miał się skupić na dokończeniu Metal Gear Solid V. Wydaje się, że taki opis jest skrótowy? Tak to właśnie wyglądało. Wkrótce po tym, sam prezes Konami Digital Ent., Hideki Hayakawa ogłosił, że Konami przestaje robić gry na PC i konsole z kilkoma wyjątkami (Pro Evolution Soccer, Yu-Gi-Oh!) oraz skupi się wyłącznie na grach mobilnych.

Fatal frame

Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta – to właśnie Hideki Hayakawa stoi za tymi decyzjami. Objął on stanowisko CEO Konami Digital Ent. (czyli gałęzi odpowiedzialnej za gry wideo) w 2015 i od razu podjął te bardzo radykalne decyzje. Nie kryje on też swojego zafascynowania grami mobilnymi. Często w wywiadach twierdzi, że przyszłość gier to właśnie mobile. Co ciekawe – ten człowiek nadal piastuje stanowisko CEO, mimo tego, że przychody z gier komputerowych w Konami za jego rządów spadają. Ale to Japonia – jak ktoś jest tam CEO, to jest nim naprawdę. Nikt się nie sprzeciwi ani nie zasugeruje zmiany, nawet jeżeli spółka pójdzie na dno.

Konami 2015 strategy
W 2015 powstawały takie memy o Konami… wiele to mówi samo za siebie

Niestety, to wszystko co wiemy. Nie znajdziemy w Japonii Jasona Schreier’a, który dokopie się do gadatliwego pracownika i wyciągnie na wierzch wszystkie brudy. Nie ta kultura. Jedyne, czego możemy się dowiedzieć, wiemy z wywiadów Kojimy i innych, byłych już współpracowników Konami. Którzy i tak nie dzielą się zbyt chętnie informacjami. Ale sądząc po sylwetce Pana Hayakawy, naprawdę nietrudno uwierzyć, że to on stoi za obecnym stanem Konami. Konami stało się tak fatalne, że nawet nie pozwoliło Kojimie odbierać nagród za Metal Gear Solid V, czym stała się jedną z najbardziej znienawidzonych firm przez graczy. Do tego wyciekły potem nie najlepsze (delikatnie to ujmując) warunki pracy oraz współpracy z Konami, zaliczono kilka wtop (Metal Gear Survive) i wszystko w zasadzie się skończyło.

Ciche wzgórze – co nas czeka

Naprawdę rozumiemy, że na grach mobilnych się zarabia. Ale nie jest to powód, żeby wcisnąć czerwony guzik i skasować cały dorobek gier Konami. Inni wielcy wydawcy – Activision, Ubisoft czy nawet EA wydają gry mobilne, jednocześnie nie ubijając kompletnie gier „dużych”. Teraz Konami ogłasza, że… znowu chce publikować gry na PC oraz konsole. Z tą różnicą, że powołano do tego zupełnie nową spółkę a na jej czele stanął Richard Jones. Kierował on europejskim oddziałem Konami, teraz przejmie stery w nowym-starym wydawnictwie.

Konami-Richard Jones
obr.: mcvuk.com

Niestety, najpewniej nie mamy co liczyć na wskrzeszenie marek Konami – przynajmniej na razie. Nowa spółka ma wydawać gry od indie do AA. Będzie skupiać się na szukaniu talentów oraz wspieraniu mniejszych studiów swoimi zasobami. Życzę powodzenia, chociaż z taką opinią na barkach, nowe wydawnictwo ma bardzo twardy orzech do zgryzienia. Na polu walki o indyki stoi My.Games, Epic Games, Steam i kilka innych konglomeratów. Konami jest najpewniej na końcu listy podmiotów, z którymi „ci lepsi” chcieliby współpracować. Mieć nadzieję, że Konami EU działa cuda i ostatecznie ujrzymy np. nową Castlevanię.

Źródło: PCGamesN, MCV