Po co się męczyć, skoro i tak kupią. Czyli o tym, jak to najgorsze gry zarabiają najwięcej.
Kilka dni temu premierę miał Madden NFL 21, czyli gra EA Sports o amerykańskim futbolu. O ile w Polsce (i chyba nawet w Europie) gra ta jakoś nie jest zbyt popularna, to w USA jest tym, czym dla nas jest FIFA. Czyli tym samym badziewiem wydawanym rok do roku, które wszyscy jednak kupują. Tym razem EA chyba jednak posunęło się troszkę za daleko. Bo stan Madden NFL 21 woła o pomstę do nieba. Gra męczona jest gliczami, bugami i nie różni się praktycznie wcale od poprzedniczki.
Gracze dali więc upust na Metacritic – zalali stronę fatalnymi recenzjami, powodując spadek oceny Madden do 0,4 – czyli tyle, ile miał swojego czasu Warcraft 3: Reforged. Jak widać – zmiana polityki Metacritic, żeby z ocenami czekać 2 dni po premierze nic tu nie pomogła (zaryzykuję, że nawet jeszcze zaszkodziła). Obecnie tak samo niską ocenę ma jeszcze The Division 2: Warlords of New York.

Czyżby twórcy mieli zacząć bić się w pierś i zacząć przykładać do tworzenia gier sportowych? Gdzieżby tam – Madden jest potężną marką w USA i na pewno masa osób ją kupi. Gry sportowe nie są bowiem kierowane do zatwardziałych graczy, a ludzi, którzy po prostu chcą się zrelaksować i pograć. Z jednej strony nie ma w tym nic złego, ale akceptacja klientów (nawet takich kanapowych) też ma swoje granice. Obecnie na Twitterze trenduje #NFLdropEA, który ma zmusić amerykańską ligę futbolu na zerwanie współpracy z EA. Tylko że u konkurencji sprawa wygląda niewiele lepiej…