Glory: A Game of Knights (w polskiej wersji – Glory: Droga do Chwały) było pierwszą grą, jaką recenzowałem w wersji prototypowej. I jak się okazuje – będzie też pierwszą, o której przygotowałem rewizję po otrzymaniu pełnej wersji. Wrażenia z prototypu miałem bardzo pozytywne, a jak jest z pełną wersją?
Zawartość
Elementów było – i jest – cholernie dużo. Pudło naprawdę jest solidnie wypchane. Dodatkowo, jako że posiadam wersję KS, do Glory: Droga do Chwały dorzucono jeszcze więcej dodatkowych kart oraz FANTASTYCZNE metalowe monety. Ale takie naprawdę świetne.
W pierwotnej wersji narzekałem nieco na pustki na planszy – teraz tego nie uświadczycie. Plansza została wypełniona większą liczbą mieszkańców oraz zwierzętami. Czy mam się do czego przyczepić? Mam.
Po pierwsze, na co już zwracałem uwagę w prototypie – wartość 'lepszych’ nominałów bywa myląca. Nie raz, nie dwa ktoś policzył x5, zamiast x3. Nie jest to jakiś ogromny problem, ale jednak się zdarza. Podobnie z drugim 'problemem’, który pojawia się zwykle przy słabym/dziwnym oświetleniu – 2 różne żetony prestiżu mają dość zbliżoną kolorystykę. Co było niestety dość mocno (nie)widoczne podczas gry w jednym z pubów w Łodzi. Ostatnią rzeczą są dla mnie niektóre karty (np. zasobów początkowych). Są bardzo czytelne, ale jednak wydają się nieco… puste. Zwłaszcza w porównaniu do naprawdę świetnych grafik, które znajdują się w grze. Ale to są naprawdę pierdoły, pod względem graficznym Glory: Droga do Chwały prezentuje się naprawdę świetnie.
Zasady (skrót):
No to zacznijmy mój 'ulubiony’ element każdej recenzji. Glory: Droga do Chwały składa się z 5 faz. Pierwszą z nich jest Faza Akcji, która jest po prostu zwykłym, prostym workerplacementem. Podczas tej fazy zbieramy zasoby potrzebne nam podczas turnieju, zdobywamy nowe cele do wypełniania na koniec gry, czy przychylność postaci. Następną fazą jest Faza Wypraw. Dzięki niej możemy zagrać do 3 kart. Te zaś dają nam bonusy po odrzuceniu, umożliwiają zakup jakiegoś przedmiotu bądź wywołują pojedynek z niegrającą postacią. Tip: warto mieć trochę tych kart w każdej rundzie. Trzecią fazą jest 'odświeżanie”. W niej obracamy zużyte wcześniej kafle i żetony.
Czwarta i piąta faza wiążą się z przystąpieniem do turnieju. Najpierw musimy wybrać odpowiednie drzewko, a następnie przystępujemy do walki. W zależności od wybranego przez nas trybu będzie to walka wyłącznie z NPC lub z NPC oraz graczami. Turniej jest właściwie kwintesencją Glory: Droga do Chwały. Jak pokonujemy wrogów? Dosyć prosto – przebijamy ich wyniki rzutem kośćmi. Ale żeby nie było aż tak 'losowo’ to mamy do dyspozycji całą masę modyfikatorów oraz przerzutów. Na ilość kości, którymi rzucamy, wpływa nasz ekwipunek, dlatego warto go ulepszać przy każdej okazji. Aby pokonać przeciwnika musimy wygrać 2 rundy. Po zwycięstwie otrzymujemy odpowiednią ilość punktów chwały.
Gra kończy się po 3 rundach. Wtedy też dostaniemy dodatkową Fazę Wyprawy oraz Fazę, w której otrzymamy punkty za spełnione cele (zwane w Glory: Droga do Chwały 'Tytułami’). Wygrywa osoba, która zdobędzie najwięcej punktów Chwały.
Co mnie grzeje
Przede wszystkim podoba mi się prostota zasad. Faza workerplacement, o ile ktokolwiek ze współgraczy grał w jakikolwiek tytuł tego typu, nie wymaga właściwie w ogóle tłumaczenia. No może poza tym, co dają niektóre rzeczy na polach, ale to trwa dosłownie kilka minut. Z turniejem tłumaczenie trwało nieco dłużej, ale tak naprawdę podczas gry nie było później większych przestojów – wszystko mamy wypisane na naszych planszetkach graczy. Należy przy tym też zaznaczyć, że gra jest niezależna językowo.
Bardzo podoba mi się sam pomysłu na walkę w fazie turnieju. Ktoś może powiedzieć 'ej, ale tylko rzucacie kośćmi’… i będzie miał rację. Częściowo. Możliwości wpływu na wynik jest bardzo dużo. Mamy przerzuty dzięki żetonom wiary. Jest też wsparcie sojuszników przed walką i w trakcie walki. Są bonusy z relikwii. Jest tego naprawdę sporo. Poza tym musimy jeszcze zarządzać naszymi zasobami tak, żeby wygrać dwa razy. Jest nad czym myśleć i się zastanawiać, choć też nie ma co ukrywać – los ma duży wpływ na wynik, w końcu rzucamy kośćmi. Warto też odnotować, że ktoś chyba spojrzał na moje zarzuty i teraz mamy również losową, dodatkową nagrodę za wygranie turnieju. Mała rzecz, a jednak wpływa pozytywnie na rozgrywkę i faktycznie czuć, że dostajemy jakąś nagrodę.
Fajną rzeczą w Glory: Droga do Chwały były dla mnie wydarzenia oraz zwiększenie różnorodności przeciwników na turnieju. Większość wydarzeń jest pozytywna, ale zdarza się też Wojna, która wymaga od nas zapłacenia 2 monet lub Pospolite Ruszenie, które zabiera nam jedną akcję w Fazie Akcji. A na czym polega różnorodność przeciwników? A no na tym, że potrafią oni zmniejszyć liczbę dostępnych dla nas kości, bądź posiadają zmienną wartość wymaganą do ich pokonania. Niby niewielka zmiana, a jednak przyjemnie wpływa na odbiór.
Warto również zaznaczyć, że Glory: Droga do Chwały oferuje nam kilka trybów rozgrywki. Mamy dwa tryby rozgrywki z innymi graczami. Jednym z nich jest rozgrywka, w której na turniejach toczymy walkę wyłącznie z SI, drugim – drabinka turniejowa, w której możemy spotkać graczy. Dla mnie tryb 'drabinkowy’ jest nieco ciekawszy, ale wszystkie z nich działają naprawdę dobrze. Oprócz tego mamy również 3 tryby SOLO, przy czym mnie najbardziej odpowiadał wariant Rywal.
Co mnie ziębi, wątpliwości i uwagi innych osób
Pierwszą rzeczą, jaką prawdopodobnie nas zirytuje w Glory: Droga do Chwały, będzie setup. I to nie dlatego, że jest jakoś specjalnie skomplikowany, po prostu jest cholernie dużo elementów do porozkładania. Jeśli macie możliwość – nie rozkładajcie tego sami 🙂
Ale, to była drobnostka, przejdźmy do cięższych zarzutów, z którymi może niekoniecznie będę się zgadzał, ale które warto odnotować. Przeglądając komentarze w Internecie często przewijał się zarzut, że Faza Akcji (workerplacement) jest pozbawiona emocji i właściwie niespecjalnie walczymy z innymi graczami o przejęcie konkretnych pól. To prawda. Pól wspólnych jest naprawdę dużo, te pojedyncze owszem dają lepszy bonus, ale jest on niemal niezauważalny (zwykle -1 wartość). Też nie do końca mi to odpowiada z jednej strony (gdyż lubię rywalizację), z drugiej jednak – praktycznie wszystkie nasze ruchy w tej fazie możemy zaplanować w 100%. Coś za coś. Czy to źle, czy to dobrze – ocenę pozostawiam Wam.
Drugi zarzut pojawił się podczas rozgrywki w 3 osoby z turniejem w formie drabinki. Gracz, który wygrał całą rozgrywkę zauważył, że wybierając drabinkę tak, by jak najpóźniej walczyć z innym graczem miał zdecydowanie łatwiej wygrać dany turniej. I to jest prawdą, gracze w bezpośrednim pojedynku dość szybko 'wystrzeliwują się” ze wszystkich surowców. Powstaje tu jednak dość spore ALE.
A tym ALE jest coś, co niektórych zabolało, jednak dla mnie jest dobrym znakiem. Otóż znajomy podczas swojej rozgrywki zauważył, że jeden ze współgraczy wygrał spokojnie grę wcale nie skupiając się na turniejach, ale starając się wypełniać jak najwięcej wymagań Tytułów, które punktują na koniec gry. Jego osobiście to zabolało, bo wkręcił się w turniej. Jednak dla mnie jest to plus, gdyż nie jesteśmy skazani wyłącznie na walkę w pojedynkach rycerskich, są inne metody na zwycięstwo. I w takiej sytuacji zarzut z rozgrywki na 3 osoby nieco słabnie – po prostu trzeba być mniej zafiksowanym na punkcie turnieju, gdyż zwycięstwa wcale nie są gwarantem sukcesu. A to niestety się działo w pierwszych moich rozgrywkach.
Regrywalność, skalowanie i czas trwania rozgrywki
Na regrywalność Glory: Droga do Chwały absolutnie nie możemy narzekać. Kart jest naprawdę sporo, nie ma szans, żebyśmy wykorzystali wszystkie dostępne elementy podczas jednej partii. Jasne, sam core rozgrywki nie będzie się już zmieniał, ale na planszy naprawdę mamy całą masę zmiennych, więc każda rozgrywka będzie nieco inna.
Skalowanie – poza wymienioną w powyższym akapicie wątpliwością uważam, że Glory: Droga do Chwały skaluje się naprawdę przyzwoicie i spokojnie możemy zagrać w każdym składzie osobowym. Nawet solo. Co do trwania rozgrywki, mam wrażenie że ze świeżymi graczami trwało to nieco dłużej niż w przypadku prototypu, więc 30-40 minut na osobę powinniśmy liczyć.
Dobre?
Dla mnie dobre, moje oczekiwania co do finalnej wersji zostały jak najbardziej spełnione. Gra idealna? Na pewno nie. Po rozgrywkach w kilku grupach wiem, że niektórzy mogą i będą kręcić nosem. Z drugiej strony miałem też współgraczy, którzy byli wręcz zachwyceni rozgrywką. Moim zdaniem Glory: Droga do Chwały to naprawdę bardzo dobry tytuł, który sprawdzi się w gronie graczy z mniejszymi wymaganiami co do poziomu skomplikowania rozgrywki. Dla mnie Glory: Droga do Chwały to nadal mocne 7.5-8/10 i nigdy nie odmówię partyjki w ten tytuł. Obecna ocena na BGG – 8.0 przy 131 głosach.