Premiera Pokemon Sword & Shield w cieniu afery #GameFreakLied

Chyba nie tego oczekiwało Nintendo przy premierze swojego prawie największego killera. Twórcy, czyli studio GameFreak, nieźle sobie nagrabili u fanów.

Do tego stopnia, że hashtag #GameFreakLied jest popularniejszy, niż #PokemonSword&Shield. Wszystko za sprawą bardzo kontrowersyjnych posunięć studia, które nijak nie wydaje się słuchać fanów i podąża w bardzo złym kierunku. Zaczęło się od informacji, że ponad połowa istniejących Pokemonów zostanie wycięta całkowicie z nowej gry. Najgorsze okazało się jednak tłumaczenie szefów studia na wywiadzie dla Famitsu z tego czerwca. Najnowsza wersja Pokemonów miała używać kompletnie nowych modeli, animacji i używać nowej mechaniki. Jak tłumaczyli, dzięki wycięciu sporej liczby stworków, są oni w stanie skupić się na modelowaniu i balansowaniu nowych Pokemonów, co byłoby praktycznie niemożliwe przy łącznej liczbie ponad 900 „kieszonkowych”. Jak nietrudno się domyślić – były to kłamstwa. Bardzo perfidne kłamstwa.

Pomijając zachwyty śmieciowych outletów, które dają grze 9,5/10 za to, żeby nie stracić przedpremierowej wyłączności, wyłania się bardzo ponury obraz gry. Fandom Pokemonów jest dość zatwardziały i znaleźli się dataminerzy, którzy szybko wykopali modele postaci ze Sword & Shield. Okazało się, że nie dość że są one identyczne jak w poprzednich częściach, to modele wyciętych stworków są fizycznie w grze, a jedynie niedostępne. Ale to nie wszystko. Wszystkie animacje, nie tylko Pokemonów ale i trenerów też są użyte ponownie. Niektóre z nich pamiętają czasy 3DSa(!) Jak nietrudno się domyślić – ruszyła maszyna hejtu i wyłapywania wszystkiego co w grze złe. Na pokemonowym subreddicie, bardzo popularny jest post, wymieniający wszystkie problemy Sword & Shield. A jest co czytać.

Pokemon Words & Lies

Jakość samej gry i obiecany rewolucyjny przeskok też okazał się totalną bzdurą. Grę męczy masa bugów, niedoróbek, silnik szybko łapie zadyszkę i spadają klatki/sek a sama gra wygląda bardzo nierówno. Gołym okiem da się zauważyć, które animacje i modele są z recyklingu. Funkcje takie, jak zasięg rysowania czy zafiksowana kamera działają jak w grach sprzed dekady. Wycięto też lubiane funkcje, jak Mega Evolution czy Z-Moves i zastąpiono trybem Dynamax. Sporo się tego nagromadziło i fani powiedzieli – „dość”! Gracze wyczuli, że Game Freak zaczął działać podobnie jak zachodnie studia, wypuszczając niedorobiony produkt wydany naprędce, aby tylko zdążyć przed sezonem świątecznym. Wycinanie zawartości jeszcze dałoby się przeżyć, ale okłamywanie graczy nie jest mądrym posunięciem. Leniwe wykorzystywanie tych samych animacji i modeli wyłapać da się gołym okiem. Nie ma opcji, żeby to uszło na sucho. Twórcy mogli po prostu przyznać, że chcieliby bardziej promować nowe stworki a nie kłamać, że robią to dla „większego dobra”. Chyba nigdy takie zagrywki nie wyszły nikomu na dobre.

pokemon s&S rendering distance

No ok, fani pokrzyczeli, ponarzekali, nagrali masę filmów na YouTubie… i ruszyli kupować grę. Nie zdziwi mnie, jeśli Sword & Shield będzie najlepiej sprzedającą się grą o Pokemonach od wielu generacji. Jest to pierwsza tak duża wpadka tego studia, a fanboje są bardzo tolerancyjni. Co widać na przykładzie Bethesdy. Większość chce po prostu pograć w nowe Pokemony na Switcha i ta cała sytuacja najpewniej nie wpłynie zbytnio na franczyzę. Ale jest to dobre ostrzeżenie dla twórców, żeby następnym razem się przyłożyli. Albo chociaż perfidnie nie kłamali w żywe oczy. W międzyczasie, konkurencja z Korei przygotowuje swoje własne pokemony w wersji MMO.

Źródło: PCGamer