Tak, to nie żart. Kilka gier na Stadię kosztuje więcej, niż ich wersje pudełkowe albo cyfrowe downloady.
Leżącego się nie kopie, ale ten akurat kopie się sam. Zapowiadało się, że po fatalnej premierze Stadii, temat nieco przycichnie. Przynajmniej do momentu, kiedy pojawi się jej darmowa wersja. Wszystko jednak wskazuje na to, że zamiast super-duper chmurowego systemu przewidujący graczy, wypuszczono niedopracowany, wadliwy i przede wszystkim najdroższy system do grania. Wiele osób zauważyło już, że gry dostępne na Stadię są droższe, niż na pozostałych platformach, np. GoGu czy Steamie. Nieciekawie zrobiło się przy premierze Darksiders Genesis, który kosztuje aż 10$ więcej na chmurogaming Googla, niż na „tradycyjne” platformy, a w preorderze Steama dostępny był za dodatkowe 5$ mniej. Jak to możliwe?
Nie wiemy, bo wydawcy nie chcą powiedzieć, skąd wynika różnica. THQ Nordic nabrał wody w usta i stwierdził, że nie uchyla szczegółów swoich umów. I tyle, raczej więcej informacji na jaw nie wyjdzie, chyba że jakiś śmiałek zdecyduje się udostępnić info w formie przecieków. Nie ma praktycznie żadnego argumentu za tym, aby cena na tą kulawą platformę była wyższa. Szczególnie, że obecnie klienci Stadii płacą za nią dodatkowo abonament w wysokości 9,99$ oraz musieli dokupić Chromecasta z padem za 129,99$. Zliczając wszystkie koszty, zaraz się okaże, że Google stworzył najdroższą, nieużywalną platformę do grania.
I tak oto Stadia znalazła się o krok bliżej do platform OnLive czy niewypałów typu Ouya. A zegar tyka…
Źródło: Polygon