Streamerzy mają zwiększone szanse na lepsze rzeczy z lootboxów

Jeżeli lubiłeś filmiki pt. „Otwieramy 50 lootboxów” to mam dla Ciebie złe wieści. Na panelu FTC, szef grupy zrzeszającej wielu YouTuberów i streamerów otwarcie przyznał, że firmy płacą za promowanie lootboxów. I są w stanie modyfikować szanse na lepsze dropy.

Ta wiadomość przeszła jakoś bez echa, a nie powinna. Jak już pisaliśmy, amerykański rząd cały czas debatuje nad lootboxami oraz innymi regulacjami dotyczącymi gier. Na ostatnim panelu FTC (Federal Trade Comission) udział wziął Omeed Dariani, CEO Online Performers Group (OPG) – grupy zrzeszającej wielu sławnych YouTuberów i streamerów (m.in. Angry Joe Show). I bardzo niewybrednie wypowiadał się o wydawcach. Żeby być jasnym – Omeed trzyma stronę graczy i widzów.

fortnite exapmle

Na wspomnianym spotkaniu, Omeed został zapytany, czy wydawcy płacą twórcom za lootboxy i wpływają na szanse zdobycia lepszych przedmiotów. Na co Dariani odpowiedział wprost:

Firmy płacą za tego rodzaju rzeczy. Zdarza się, że rzucają lekko „Hej, po prostu otwórz kilka skrzynek z łupami”. Jest to raczej rzadko spotykane zjawisko, ale na pewno je widzieliśmy.

Z tym stanowiskiem (jak i innymi) wiąże się jeszcze kilka innych problemów. Jeżeli szef większej grupy zrzeszającej twórców spotkał się z takimi praktykami, to ilu indywidualnych twórców albo mniejszych firm robi to aktywnie? I jeżeli twórca gry jest w stanie wpłynąć na lepsze szanse na dropy ze skrzynek, to czy developerzy modyfikują też inne parametry gry, aby streamer wypadał lepiej? Takie praktyki wcale by nas nie zdziwiły. Ciekawa jest też druga część wypowiedzi Omeeda, odnośnie samych streamerów i ich podejścia do bycia sponsorowanym:

Co jest dla mnie naprawdę interesujące, [twórcy] nie wstydzą się przyznać, że otrzymują wynagrodzenie za te rzeczy. W rzeczywistości jest to dla nich korzystne w wielu przypadkach [być w stanie powiedzieć odbiorcom]: „Słuchajcie, EA uznaje, że moja treść ma wartość. Płacą mi. Wspierają mój kanał z powodu pracy, którą wykonałem, społeczności, którą stworzyłem wraz z moimi odbiorcami.” Zaangażowanie wielkich firm dla wielu osób może być źródłem weryfikacji, znakiem wzrostu; swoistą odznaką za zasługi.

Jak widać, debaty na temat rynku gier przynoszą mnóstwo ciekawostek i potwierdzają masę teorii spiskowych. W wielu aspektach wydawcy działają po prostu nieczysto. Przykre jest też, że te wszystkie informacje przechodzą bez jakiegoś większego echa. Odbiorcy mają tylko jedno narzędzie do wyrażania swojej opinii o wielkich korporacjach – portfel. Jeżeli lobby chciwych wydawców dopnie swego i nic się nie zmieni (w kwestii mikropłatności), to nie pozostanie nam nic innego, jak głosowanie swoimi pieniędzmi. Mieć też nadzieję, że rząd nie przesadzi i nie wysadzi całego rynku swoimi regulacjami.

Źródło: Polygon