Piekło zamarzło. Zgadzam się w 100% z szefem Epic, Timem Sweeney.
Podczas swojego przemówienia na DICE Summit (nie mylić ze studiem EA), Tim Sweeney wypowiedział się… kompletnie inaczej, niż wszyscy oczekiwali. Jeżeli śledzicie ten portal nie od wczoraj, to wiecie że moje podejście do pana Tima jest… no cóż, można rzecz, że jego czyny nie napawały mnie sympatią. I to, co Sweeney powiedział, wprawiło mnie jednocześnie w osłupienie i podziw – że zdobył się on w ogóle na odwagę ten temat poruszać publicznie.
To, co od dawna chcieliśmy usłyszeć od jednej z największych firm gamingowych
Tim zaczął od krytykowania lootboxów i mechanik hazardowych w grach. Stwierdził, że wkrótce klienci zaczną widzieć w firmach gamingowych „hazardowe wydmuszki” i wydawcy będą wyłącznie negatywnie się kojarzyć. Do tego, przyniosą one spore problemy nie tylko na polu PR’owym, ale też politycznym i regulacyjnym. Pełna zgoda, ale niestety nie oczekiwałbym żeby włodarze EA czy Activision tak łatwo posłuchali. Znacznie bardziej ciekawa jest jednak jego druga część wystąpienia, odnosząca się do polityki w grach. A dokładniej przy ich tworzeniu. Cytując:
Świat jest teraz naprawdę popieprzony. W tej chwili nasze orientacje polityczne określają, do którego fast-fooda pójdziesz zjeść kurczaka. To naprawdę po prostu głupie. Nie ma powodu, by w ogóle wciągać takie dzielące tematy w gaming. (…)firmy powinny działać jako neutralne miejsca, zarówno dla pracowników, klientów – wszyscy mogą mieć własne poglądy i nie być przez nikogo oceniani.
Kolejny raz – 100% w punkt. Oczywiście wiadomo było, że taki pogląd zaraz spowoduje, że tzw. „blue checkmarki” na Twitterze zlecą się jak muchy. I sami udowadniają, że ma on pełną rację, gdyż… właśnie ci ludzie zaczęli robić dokładnie to, co mówił – oceniają go i już wieszają na nim psy (link do Twittera Tima, poczytajcie sami). Tim zaczął od naprawdę durnej sprawy, którą „błętkitny Twitter” wyniósł na realnym problem (jeżeli nie wiecie, tutaj więcej) i próbuje po prostu pokazać, że tak nie da się funkcjonować w realiach, m.in. w firmach. Niestety, Panie Tim. Do nich rzeczowe argumenty nie docierają. Ale to jeszcze nie koniec, gdyż najważniejsze przed nami.
Nie tylko o gamingu – ogólnie o firmach
W kolejnej części, Sweeney poruszył temat polityki i pracy w firmach w ogóle. Cytujemy dalej:
Firma to grupa ludzi, którzy organizują się, aby zrealizować misję większą niż to, co może zdziałać jedna osoba. A misja firmy to święta sprawa, prawda? Misją Epic jest tworzenie doskonałej technologii i świetnych gier. I możemy liczyć na każdego pracownika Epic – możemy nawet wymagać od każdego pracownika Epic jednoczenia się za tą misją. Ale w każdej innej sprawie musimy szanować ich osobiste opinie. I ci ludzie mogą różnić się od kierownictwa, siebie nawzajem lub kogokolwiek innego. [Idąc tym tropem, dop.] firmy gamingowe powinny usunąć jakąkolwiek politykę z działów marketingu.
I jest to dokładnie to, co wszyscy wiedzą, ale nikt nie mówi. Przykładów na potwierdzenie prawdziwości mamy całe multum, nie tylko w grach. Pierwsze z brzegu: Battlefield V – jak wciskanie polityki w marketing tam się skończyło? A polityka w miejscu pracy? Mass Effect: Andromeda (jeżeli nie pamiętacie, tutaj link). Przykładów z kinematografii można znaleźć jeszcze więcej, gdzie np. marketing totalnie pogrzebał Birds of Prey (które podobno nie jest wcale takie polityczne). Zauważmy też, że wielkie firmy gamingowe… już tak robią! Wystarczy spojrzeć, jak Ubisoft ucichł w temacie, podobnie EA. Sweeney wyraża głośno to, co każdy wie ale nikt się do tego nie przyznaje. Żeby przypadkiem nie urazić krzykaczy na Twitterze (serio, ten serwis na zachodzie to bagno…).
Pod prąd i odważnie
Tak otwarte wyrażenie poglądów w dzisiejszych czasach jest bardzo odważne. Nawet jeżeli nie zgadza się on całkowicie z tym, co mówi i było to pod publiczkę, to trzeba do tego sporo odwagi. Oczywiście sam szef Epica najpewniej liczył się z tym, że spadnie na niego ogromny hejt (szczególnie z jednej strony), ale nadal broni swojego stanowiska. Na poniższym tweecie doprecyzował, że jeżeli gra ma mieć przekaz, to niech dbają o to twórcy. I znów – w 100% się z tym zgadzam.
Here’s one of the key views I shared at DICE. If a game tackles politics, as To Kill a Mockingbird did as a novel, it should come from the heart of creatives and not from marketing departments seeking to capitalize on division. https://t.co/x4eARz7Yyz
— Tim Sweeney (@TimSweeneyEpic) February 12, 2020
Panie Sweeney – szacunek i podziw za odwagę, bo takie opinie, szczególnie na zachodzie gdzie musi Pan pracować, mogą spowodować naprawdę realne skutki, np. oberwanie betonowym shake’iem. Do tego wszystkie „progresywne” outlety, również gamingowe, wylewają na prezesa Epic wiadro pomyj. Zabawne, jak jeszcze niedawno te same outlety broniły polityki Epic (co do exclusive’ów) jak ognia. Naprawdę, sporo tym wystąpieniem Tim Sweeney zyskał w moich oczach. Ale nie, nie zapominam o tragicznej polityce operowania Epic Games Store. Nadal daleko mi od biznesowego podejścia, jakie Pan Tim prezentuje.
Źródło: IGN