Szybkie spojrzenie na Legends of Runeterra

Riot inwestuje środki w niszowy gatunek jakim są karcianki. Z jednej strony – „boom” na karcianki już chyba się skończył, kto miał zostać na polu bitwy to został. Z drugiej… a może to jest właśnie odpowiedni moment, by zaatakować? W końcu konkurencja chyba już nieco przysypia.

Jeszcze niedawno  „troszku” karcianek na rynku było. Hearthstone, Gwint, nowy Magic, The Elder Scrolls: Legends, Artifact czy takie mniej popularne tytuły jak Hex czy Spellweaver. Teraz część z nich jest albo martwa, albo właśnie się zamyka (jak The Elder Scrolls i Artifact). Została właściwie trójka – ciągle popularny Hearthstone, będący chyba w lekkiej stagnacji Gwint i Magic, który po prostu jest Magickiem co ludziom wystarcza. Było dla mnie nieco dziwne, że Riot nagle wyskakuje ze swoją karcianką… ale że lubię ten gatunek to w sumie whatever, to nie moje pieniądze.

Pierwsze wrażenie

Po ściągnięciu niewielkiego klienta Legends of Runeterra byłem gotowy do gry. Odpaliłem, ruszyłem kilka samouczków… i miałem ochotę wywalić Runeterrę do kosza. Szczerzę gardzę karcianym tworem blizzarda (z małej litery intencjonalnie), a Legends of Runeterra na pierwszy rzut oka wydawała się niemal identyczna. Na szczęście mam ostatnio głód karcianek, więc skończyłem pozostałe tutoriale i moja opinia zmieniła się o 180 stopni (a nawet 540).

Legends of Runeterra

O co chodzi?

Główne zasady Legends of Runeterra nie różnią się niczym od standardu. Nakop drugiemu i tyle. Gracze zagrywają karty jednostek, rzucają zaklęcia itd., aż któryś padnie. Prosty koncept. Czym zatem wyróżnia się Legends of Runeterra? Kilkoma rzeczami.

Składanie talii

Nasz deck składa się z 40 kart, przy czym możemy mieć w nim maksymalnie 6 bohaterów znanych z League of Legends (o czym później). Nie za mało, nie za dużo, powiedziałbym, że tak akurat. Jesteśmy przy tym ograniczeni do maksymalnie 2 z 6 dostępnych frakcji. Oczywiście każda jest na swój sposób unikalna, nastawiona na pewien konkretny styl gry. Nie znajdziemy również, przynajmniej na razie, żadnych kart neutralnych. Poza brakiem kart neutralnych i bohaterami raczej innych odchyłów od standardu nie uświadczymy w kwestii budowania talii. Co innego w rozgrywce.

Legends of Runeterra cards

Rozgrywka

A tu za to jest ciekawie i lekko niestandardowo. W każdej rundzie inny gracz ma tzw. żeton ataku, dzięki któremu będzie mógł (duh) atakować przeciwnika. Co jednak ciekawe – gracze tak naprawdę zagrywają karty na zmianę, nie jest istotne czy to twoja kolej do ataku czy nie. Nadal możesz wystawiać jednostki do blokowania czy rzucać zaklęcia. Można dzięki temu zareagować na właściwie każdą akcję przeciwnika. Kapitalny pomysł.

Drugą rzeczą jest gotowość do ataku – zwykle w karciankach po przyzwaniu jednostka jest niezdatna do ataku, dopiero od następnej tury może walczyć. Nie w Legends of Runterra. Tu jednostka od razu może nakopać przeciwnikowi.

Legends of Runeterra wymiana

Teraz wypadałoby wspomnieć o samych kartach. Poza jednostkami mamy też bohaterów i dwa rodzaje zaklęć. Zacznijmy od tych drugich. Zaklęcia szybkie, jak nazwa wskazuje, mogą być zagrywane w każdym momencie. Natomiast zaklęcia wolne nie mogą być rzucone w momencie, w którym przeciwnik już zdecydował się na atak i nastąpiła faza bloku. Na deser zostali bohaterowie. Są oni jakby unikalnymi jednostkami, które w trakcie gry mają szansę… awansować! Po spełnieniu odpowiednich warunków nasza karta stanie się zdecydowanie mocniejsza. Bohaterów znamy z League of Legends – w deckach mogą więc znaleźć się Garen, Lux czy Tryndamere. Aha – no i możemy mieć maksymalnie 6 jednostek po swojej stronie na planszy. Spamu miliardami badziewiaków nie uświadczymy.

Ostatnią ciekawostką jest zapas tzw. Spell mana. Do trzech niewykorzystanych punktów many zostaje zachowane na następną rundę. Będziemy mogli ją wykorzystać do rzucania zaklęć.

Tryby

W sumie nie ma nad czym się rozwodzić. Na chwilę obecną mamy do wyboru samouczki, draft oraz standardowy pojedynek z AI oraz innymi graczami. AI nie prezentuje jakiegoś wystrzałowego poziomu, ale polecam rozegrać sobie z nim kilka partyjek. Dzięki temu łatwiej ogarniemy co gdzie i jak przed starciami z innymi graczami. No i świetnie nadaje się do robienia screenów do tekstu.

Legends of Runeterra rozgrywka

Ekonomia

No i przechodzimy do aspektu Legends of Runeterra, który zupełnie mnie nie przekonuje. Ekonomia gry jest… dziwna. Otóż wszystkie paczki, jakie dostajemy otrzymujemy za… wbicie odpowiednio dużo XPa w jednym z 6 obszarów gry oraz raz w tygodniu otwiera się tzw. vault. Im więcej graliście, tym więcej/lepsze skrzynki wypadną. Koniec, kurtyna.

Nie mamy żadnego kupowania randomowych paczek. Z pudełek wypadają nam za to specjalne „dzikie” karty, które możemy wymienić na dowolną tego rodzaju (co ciekawe – z opcją refundacji!) oraz okruszki do craftowania kart (bez refundacji). Powiem tak, to jest dziwne. Zwykle jest jakaś waluta ingame, którą farmimy na paczuszki, a potem bawimy się w „kto ma więcej szczęścia” przy otwieraniu. Tutaj tego nie mamy zupełnie. Za to samo farmienie z XPa wydaje się nieco przydługie.

Legends of Runeterra skarbiec

Oczywiście możemy również nakupować sobie wszystkiego za hajsy. Ocenę kwot pozostawiam Wam.

Co o tym myślę?

Po tak krótkim czasie i na rynku, i na moim dysku, trudno mi wyrokować na jakim poziomie stoi balans. Wydaje mi się, że jest naprawdę nieźle, ale to się okaże, gdy mądrzejsi ode mnie zaczną składać decki. Na chwilę obecną Legends of Runeterra wygląda diabelnie obiecująco. Hearthstone’a zjada na śniadanie pod względem mechanicznym, z Magickiem również spokojnie może powalczyć. Z jednej strony jest casualowo, z drugiej – nie ma takiego przegięcia jak w Hearthstone.

Legends of Runeterra zwycięstwo

Są jeszcze dwie rzeczy, które pozwalają patrzeć optymistycznie na Legends of Runeterra. Riot stać na promocję i utrzymywanie tego tytułu, o ile będą mieli chęci. To nie jest jakaś biedacka firma z trzeciego świata. Drugą rzeczą są natomiast plany wydania Legends of Runeterra na komórkę. A jak wiemy rynek mobilny zbiera naprawdę sporo szmalcu. Ja się wkręciłem, może wyjątkowo tym razem nie zamkną (jak Duel of Champions) ani nie zepsują (jak Gwinta) mi kolejnej karcianki.