Tak, dobrze czytacie. Twitch promuje innych streamerów na nieaktywnym kanale Ninjy. Wśród promowanych kanałów znalazło się też coś tylko dla dorosłych.
Nie ma tygodnia bez problemów u Twitcha. Tym razem serwis może słono zapłacić za swoją zachłanność. Po odejściu Ninjy, Twitch nie do końca uczciwie wykorzystywał nieczynny kanał Tylera. Gdy ktoś wszedł na jego stronę lub wyszukał Ninję, pojawiał się komunikat „Sorry, the Ninja you’re looking for is in another castle” i poniżej promowane inne kanały, które obecnie są live. Nie do końca podobało się to samemu Ninjy i trudno mu się dziwić. Wykorzystywanie marki, którą tworzył przez tyle lat wydaje się być naprawdę nie fair. Ludzie, którzy przyszli na jego kanał nie przyszli oglądać „innych streamerów live”, tylko przyszli oglądać Ninję.
No i Twitch się doigrał.
Wszystko zadziałało w myśl zasady „chciwy płaci 2 razy” a tym razem może zapłacić nawet jeszcze trzeci. Od jakiegoś czasu na Twitchu pojawiają się troll-streamy, na których puszczane jest porno. Twitch nie uprzątnął tego problemu (mimo tego, że userzy wielokrotnie to zgłaszali), no i jeden z pronów trafił do kanałów promowanych. Nie gdzie indziej, jak na sam kanał Ninjy. Jako nr 1… I nie znikał przez bite (hue hue) 2 godziny! Jak się można domyśleć, sam zainteresowany dość szybko skomentował zachowanie serwisu Amazonu (zdaje się, że jeszcze w trakcie promowania pornu na jego wygasłym kanale)
Disgusted and so sorry. pic.twitter.com/gnUY5Kp52E
— Ninja (@Ninja) August 11, 2019
Powyższe wideo ma już 5,5 mln wyświetleń i na pewno nie pomoże w obecnej sytuacji Twitcha (delikatnie mówiąc). Sprawę w swoje ręce wziął sam CEO Twitcha (Emmett Shear), który wreszcie postanowił się wypowiedzieć. Do tej pory wydawał się kompletnie nie przejmować, co się dzieje na zarządzanym przez nim portalu. Niestety (dla Twitcha) jego stanowisko dokładnie odzwierciedla problemy całego serwisu. Gość kłamie w żywe oczy, pisząc że „eksperymentowali z polecaniem innych streamerów na kanałach tych, którzy są offline”. Jest to totalna ściema, gdyż działo się to tylko na kanale Ninjy. Dalej tłumaczy, jaki to fajny ficzer i dopiero na samym końcu przeprasza Ninję za zaistniałą sytuację… Poniżej możecie zobaczyć, co naskrobał.
1/ Our community comes to Twitch looking for live content. To help ensure they find great, live channels we’ve been experimenting with showing recommended content across Twitch, including on streamer’s pages that are offline.
— Emmett Shear (@eshear) August 11, 2019
Kolos nie padnie
No dobra, ale napisałem że Twitch zapłaci dwa albo i trzy razy. Po pierwsze – twitta Ninjy widziało 5,5mln osób, co na Twittera jest przeogromnym zasięgiem. A wiele osób czerpie wiedzę właśnie z sociali, więc masa rodziców usłyszy, że na tej „stronie z grami” co ich bombelek ogląda całymi dniami da się przemycić porno… W tej sytuacji powiedzieć, że zaufanie do strony spadnie, to lekkie niedopowiedzenie.
Po drugie – po wypowiedzi prezesa Twitcha na pewno odejdzie jeszcze więcej osób, jak i streamerów. Naprawdę, Ninja już od dawna nie był ich najpopularniejszym streamerem a nawet nie znajdował się w pierwszej dziesiątce. Bardzo źle to wyglądało, gdy Twitch próbował nadal eksploatować streamera, który przyczynił się do stworzenia Twitcha tak popularnym.
Po trzecie – sam Ninja. Nie dość, że ma otwartą ścieżkę do wytoczenia batalii sądowej, to jeszcze najpewniej nie będzie już skłonny wrócić do Amazonu. Niemal na pewno jego ekskluzywne streamy dla Mixera mają jakieś ograniczenie czasowe i po tym czasie Ninja mógłby wrócić. Obecnie już raczej na pewno tego nie zrobi. Nie wydaje mi się też, aby chciało mu się męczyć z najbogatszą firmą świata w sądzie, ale znalazłby wielu prawników, którzy z chęcią będą go reprezentować.
Czy to oznacza koniec Twitcha i cios po którym się nie podniesie? Raczej na pewno nie. Serwis napędza też masa streamerów i widzów z Azji, więc trudno się dziwić, że zespół zarządzający mało uwagi przykuwa do każdej sytuacji. Ale pokazuje to nam, jak bardzo nieprofesjonalnie prowadzony jest Twitch. Wiele o zarządzaniu mówi już sam fakt, że ktoś wpadł na tak poroniony pomysł, jak wykorzystywanie zamkniętego kanału. Do tego afera goni aferę i Twitch Staff sobie z nimi kompletnie nie radzi. Bo to normalne, że na tak wielki serwis problemy zdarzać się będą, ważne, jak serwis sobie z nimi radzi. Tym razem afera jest gruba, gdyż wykracza poza zwykłą „Twitch dramę”. Bo widzowie byli, są i będą. Ale reklamodawcy już mogą nie być tak pobłażliwi.