Wkrótce każdy będzie mógł się przekonać, czy Riotowe wyzwanie rzucone CS:GO jest warte zachodu
Najgłośniejsza ostatnimi czasy gra, której dostęp do bety stał się tematem wielu kontrowersji, otrzymuje oficjalną datę premiery. Beta ma zakończyć się 28 maja a Valorant ma premierę 2 czerwca, czyli za niecałe 2 tygodnie. I patrząc na stan, w jakim obecnie znajduje się Valorant – twórcy chyba się pospieszyli. Wyszedł dopiero jeden patch balansujący samą rozgrywkę, jeden poprawiający anticheat i kilka wydajnościowych.
Streamerzy nadal pompują ten tytuł na Twitchu, jednak sytuacja może się zgoła odmienić, gdy ludzie (i boty) nie będą już przesiadywać godzinami w oczekiwaniu na magiczny drop (swoją drogą, robiąc na portal screeny wypadł mi klucz… kilka minut oglądania). Spadek może być bardzo dotkliwy – świadczy o tym fakt, że poza Twitchem ta gra nie istnieje. Na Facebook czy YouTube Gaming Valorant znajduje się gdzieś daleko w tyle, nie przykuwając zbyt wielu widzów.
Cały post możecie przeczytać na stronie Riot. Zabawne, że Riot nazywa swoją grę „intensywną”, a wszystko co oglądam wskazuje na żółwie tempo gry (chyba że ktoś nas trafi – wtedy BARDZO intensywnie giniemy w 1 sekundę). Zastanawia mnie też, jak Riot podejdzie do najbardziej krytykowanych punktów – zmuszania do poruszania się cały czas w crouch’u, bardzo niskiego TTK, balansu, braku konieczności przybliżania przy strzelaniu oraz użyteczności umiejętności bohaterów. Ale hej, jest przynajmniej fajny shooting range do kalibrowania celownika!
Źródło: gamesradar+