Jest już kilka tygodni po premierze i po zapowiadanym hype nie ma już ani śladu. Są za to negatywne efekty w społeczności streamerów
To, że zainteresowanie shooterem Riota będzie spadać, wiedział każdy zdrowo myślący. Zaczęło się od wyjątkowo niskiej oceny użytkowników na Metacritic (oscylowała w 3.1), teraz trudno powiedzieć, jaki faktycznie jest wynik. Masa botów zarówno pozytywnych jak i negatywnych naciągnęła wynik gry i jest niemiarodajny. Ale mamy namacalny dowód, że tytuł ten pompowany był sztucznie i idzie w stronę DOTA 2. Gry, która będzie podtrzymywana przez producenta i będzie istnieć tylko w celach e-sportowych. Riot zrobił jednak bardzo dużo złego, jeżeli chodzi o samą ideę promowania gier. I zniszczył przy okazji Twitch, ale po kolei.

Po bijących rekordy ilościach widzów, streamerów chwalących grę pod niebiosa i grających w nią po 20 godzin nie ma już śladu. Valorant balansuje obecnie o ostatnie miejsce na top 10 popularności, jeżeli chodzi o średnią ilość widzów na Twitch. Kolejni streamerzy porzucają tytuł i wracają do swoich ulubionych gier. Valorant ratuje jeszcze kilka kanałów, ale biorąc je pod lupę, nie da się nie zauważyć tendencji spadkowej w liczbie widzów. Na koniec weźmy jeszcze dane z twitchtracker.com – już przed premierą, Valorant stracił około 60% widowni. Obecnie, dzienny szczyt to zaledwie 10% tego, co widywaliśmy jeszcze w kwietniu.
Pokłosie Valoranta
Dropy – choroba Valoranta, która będzie toczyć Twitch latami. Wchodząc dziś na Twitch, numerem jeden jest Espcape From Tarkov. Przeglądając kategorię, znowu mamy masę „DROPS ACTIVE!”. Tak, wiem że wcześniej inne gry już promowały się dropami na Twitch (w tym sam Tarkov), ale nie w takiej skali, jak to zrobił Riot. Obecnie nie da się określić, czy gra jest popularna, bo jest dobra i się ją dobrze ogląda, czy znowu twórcy rzucili groszem i lecą dropy.
Powoduje to kilka problemów – mniejsi streamerzy często oszukują, że są u nich dropy (w wielu przypadkach dropy są tylko u partnerów). Jeżeli jakiś mniejszy twórca ma szczęście, to w ten sposób może się wypromować. Ale nie dlatego że jego streamy są dobre, tylko przez to, że jedna osoba może mieć włączonych kilku streamerów naraz. Tak – Twitchowy system dropów na to pozwala. Gdy dropy znikają, znika i widownia. Sprawia to, że reklamodawcy mniej ufnie będą patrzeć na wyniki wyświetleń i statystyk, a to utrudni zarabianie. Niestety – ziszcza się gorszy scenariusz, jaki już wcześniej z Valorantem przewidziałem.